A mówiąc serio - Artur był wspaniały. Nie zdziwię się, jeśli po tym turnieju ustawi się do niego kolejka menedżerów z największych - znacznie większych od Celticu - klubów Europy. Bramkarz, który w trzech meczach jest w stanie wygrać ok. 10 sytuacji sam na sam z napastnikami, to prawdziwy skarb.
Reszta była smutkiem i rozczarowaniem. Tym większym, im większe było zadęcie przed mistrzostwami. Ja rozumiem te zabiegi psychologiczne: jedziemy po zwycięstwa! Finał będzie nasz! Ale potem, gdy dochodzi do blamażu - bardziej boli.
Boli, bo zabrakło nawet listka figowego. Engel w Korei i Janas w Niemczech odnieśli przynajmniej po jednym zwycięstwie na otarcie łez. W Austrii na pocieszenie nie było niczego. No, może poza Rogerem Guerreiro.
Marzy mi się po tych mistrzostwach rodzaj "konsylium nad chorą polską piłką" z udziałem selekcjonerów: Piechniczka, Engela, Janasa, Beenhakkera. Nie po to, by komukolwiek narzucać doraźne rozwiązania szkoleniowe i kadrowe, ale żeby zastanowić się, co generalnie przeszkadza polskiemu futbolowi w rozwoju.
I proponuje na przyszłość postawić na skromność. Np. powiedzieć, że jedziemy na championat po to, by wygrać jeden, a jak się uda to może dwa mecze. Jak by się udało trzy - dopiero byłaby radość.