Sobota 26. lutego może być dniem przełomowym w kontekście sankcji dla Rosji, nałożonych przez FIFA i UEFA. Wszystko za sprawą porannego oświadczenia PZPN, który – w porozumieniu z piłkarzami reprezentacji Polski – poinformował, że nasi piłkarze nie biorą pod uwagę rozegrania meczu barażowego przeciwko Rosji, niezależnie od miejsca jego zorganizowania. Co więcej, niedługo później podobne oświadczenie wydali Szwedzi, nawołując jednocześnie FIFA do podjęcia zdecydowanych działań.
Długo wydawało się jednak, że do „paktu polsko-szwedzkiego” nie dołączy trzecia reprezentacja biorąca udział w tej drabince barażowej, a zatem Czesi. Jeszcze niedawno informowano, że Cezary Kulesza co prawda odbył długą rozmowę ze swoim odpowiednikiem po czeskiej stronie, ale negocjacje te nie przyniosły efektu. W negocjacjach brali także udział premier Mateusz Morawiecki oraz minister sportu Kamil Bortniczuk. Ostatecznie nasi sąsiedzi dali się przekonać i postanowili dołączyć do Polaków i Szwedów. - W obecnych okolicznościach wydaje się niemożliwe rozegranie meczu z Rosją i bardzo prawdopodobne, że podążymy scenariuszem Polski oraz Szwecji. Nie możemy jednak pominąć procedury – powiedział prezes tamtejszego związku piłki nożnej, Petr Fousek.
Przypomnijmy, że tak zdecydowane działania ze strony polskiej oraz szwedzkiej federacji były w ogromnej mierze podyktowane tchórzliwym zachowaniem FIFY i UEFY. Pierwsza z organizacji wciąż nie zabrała żadnego konkretnego stanowiska w sprawie konsekwencji ataku Rosji na Ukrainę, druga natomiast ograniczyła się do absurdalnych – w porównaniu do skali przewinień – decyzji. W ich myśl finał Ligi Mistrzów przeniesiono z Sankt Petersburga do Paryża, a zarówno Rosja jak i Ukraina do odwołania będą rozgrywać domowe spotkania na neutralnym terenie.
