- W meczu ze Słowenią chciałem pokazać się z dobrej strony, cały czas szukałem sobie miejsca na boisku - mówi "Super Expressowi" Kapustka. - Mam olbrzymi głód piłki. Jeśli chodzi o moją grę, to nie było źle, ale nie było też fajerwerków. Wiele pracy jeszcze przede mną, mam nadzieję, że będę dostawał kolejne szanse w reprezentacji.
Kapustka jest piłkarzem Leicester od trzech miesięcy. W tym czasie nie zagrał w żadnym oficjalnym meczu pierwszej drużyny (występuje jedynie w zespole młodzieżowym). Mówi się, że może zostać wypożyczony. Chce go turecki Trabzonspor i cztery kluby Championship.
- Ja się nie obrażam, nie dąsam się na trenera, że nie gram. Skupiam się na tym, żeby jak najlepiej wypadać na treningach w klubie. Nie ma mowy o kalkulowaniu, myśleniu o jakichś zmianach. To by tylko zaburzyło moje przygotowania do treningów i meczów. Na razie nie ma więc tematu wypożyczenia - podkreśla.
Kapustka nie bardzo wie, czego jeszcze mu brakuje, by przebić się do pierwszej drużyny Leicester. Jak twierdzi, ostro trenuje i czeka na szansę.
- Gdybym dostał okazję pokazania się na boisku, na tle silnego przeciwnika, mógłbym lepiej ocenić, czego mi jeszcze brakuje. Trener Ranieri cały czas tłumaczy mi, że Premier League jest specyficzna, inna niż wszystkie inne ligi. Okres adaptacji, szczególnie u młodych zawodników, bywa długi. Ja trenerowi ufam, staram się wykonywać swoją pracę jak najlepiej. Mocno wierzę w to, że mój czas nadejdzie - mówi Kapustka, który twierdzi, że nigdy nie pomyślał, iż przejście z Cracovii do mistrza Anglii było błędem.
- Jestem przekonany, że Leicester to nie był zły wybór. Dla mnie to fajna przygoda, z której wiele mogę wyciągnąć - zaznacza.