Super Express: - Czy przy okazji losowanie grup mundialu odżyły wspomnienia pracy z kadrą? Tym bardziej, że selekcjoner Czesław Michniewicz po meczu ze Szwecją powiedział półżartem, że nie zawsze trenerowi, który wywalczył awans, jest dane jechać na turniej finałowy.
Jerzy Brzęczek: - Dla każdego selekcjonera praca z reprezentacją, to największy zaszczyt i wyróżnienie, i tego się nie zapomina. To było fantastyczne przeżycie i mam satysfakcję, że wszystkie cele jakie przede mną postawiono zrealizowaliśmy, i to w trudnej sytuacji, gdy przebudowywaliśmy reprezentację po nieudanych mistrzostwach świata w w 2018 roku.
Kolejna wielka impreza piłkarska w Polsce?! Czterech chętnych do roli gospodarza
- Myślę, że i piłkarze docenili to, że osiągnął pan cel wywalczając awans na EURO. Jeden z nich powiedział mi, że został pan skrzywdzony, bo to pan powinien prowadzić kadrę podczas Euro, a nie Paulo Sousa, który dostał finały Euro w prezencie.
- Nie jestem aktywny w mediach społecznościowych, bo nie mam żadnego z komunikatorów. Nie wrzucam fotek z piłkarzami, nie komentuję każdej sytuacji i podchodzę do tego w inny sposób. Ale jak zostałem zwolniony, to rozmawiałem praktycznie ze wszystkimi zawodnikami z kadry. Pisaliśmy do siebie smsy. Chociaż usłyszałem gdzieś w mediach, że tylko trzech zawodników oficjalnie podziękowało mi za współpracę, co jest nieprawdą, ale nie wychodziłem z tymi tematami do mediów, bo tak jestem wychowany i tak postępuję. Uważałem, że to były nasze nasz prywatne kontakty i tworzyliśmy bardzo dobrą grupę. Pewnie, że są różne sytuacje, trudne momenty, ale też nie mogłem zgodzić się z oceną niektórych moich meczów. Wbrew temu co się mówi, to reprezentacja miała swój styl, a to co się wydarzyło po moim odejściu to każdy może ocenić.
- W wywiadzie dla TVP Sport powiedział pan, że prezes Boniek zwolnił pana, bo tak chcieliście wy dziennikarze. Tylko, że Boniek rządził autokratycznie podejmował samodzielnie decyzje, więc nie sądzę, żeby uległ presji dziennikarzy.
- No to ja zadam panu pytanie, tak na logikę. Jak nie podlegał presji, to dlaczego zwolnił mnie faktycznie w grudniu po meczu z Holandią. Ja wiem jaka był sytuacja i ocena po meczu z Holandią.
Zapadły decyzje w sprawie pierwszego meczu Polaków w Lidze Narodów. Podano nową datę
- Ale oficjalnie został pan zwolniony w styczniu, a ciekawą tezę przyczyn pana zwolnienia przedstawił w rozmowie z SE, Mirosław Tłokiński, cytuję: Czy były powody zwalniania trenera Brzęczka, którego broniły wyniki? Ale Bońkowi pod koniec jego kadencji potrzebny był trener, który z różnych względów będzie go słuchał i będzie służalczy.
- Nie chciałbym komentować tej wypowiedzi i opinii pana Tłokińskiego, którego szanuję, bo na Widzewie z tamtego okresu się wychowywałem. Tak jak wcześniej powiedziałem w kilku wywiadach – prezes Boniek mnie zatrudnił , i prezes Boniek mnie zwolnił. Ja to szanuję, że dał mi szansę. Ale podkreślę jeszcze raz - ja wszystkie postawione cele zrealizowałem i to jest istota rzeczy. Teraz jak patrzę spokojnie i słyszę różne opinie, to odbieram je, że za mojej kadencji wszystkim się wydawało, że wygrana kadry, to rzecz normalna i powinniśmy wygrywać z każdym. Zwycięstwo po mądrej grze, ale bez polotu nie było akceptowane. A później narracja już się zmieniła – liczy się zwycięstwo, bo najważniejsza są punkty, a już nie było takiego zwracania styl.
- Czy prezes Boniek ingerował czy też podpowiadał panu w kwestii piłkarzy powoływanych do kadry?
- Rozmawialiśmy o tym, ale na pewno prezes nigdy nie miał wpływu na to, kogo powoływałem. Nie wiem jakie prezes miał kontakty i wpływ na innych selekcjonerów, ale to ja zawsze ostatecznie decydowałem o powołaniach. Nikt nigdy w kadrze, ani w klubach które prowadziłem, nie miał szans wpływać na moje decyzje personalne, nawet gdyby chciał.
- Jak to jest, że za kadencji Paulo Sousy trwającej prawie rok najpoważniejszą reprezentacją która pokonaliśmy była Albania. Natomiast selekcjoner Czesław Michniewicz, chyba po mniej niż dziesięciu treningach pokonał Szwecję i awansował do finałów MŚ. Jakby to pan wytłumaczył?
- Nie da się tego ocenić w kategoriach 1 do 1. Są różne uwarunkowania i sytuacje, podejście piłkarzy. Przed meczem ze Szwecją nastawienie opinii publicznej, pewnie dziennikarzy było bardziej pesymistyczne, że nie jesteśmy faworytem. Historia naszej piłki pokazuje, że gdy nastawienie jest raczej powściągliwe i nie dające nam wielu szans, to jest najbezpieczniejsze i najlepsze. A gdy jesteśmy nastawieni euforystycznie i uważamy, że jesteśmy najlepsi, to przeżywamy największe rozczarowania. Mamy problem z obiektywną oceną i działamy od ściany do ściany – albo jesteśmy wielcy, albo do niczego. Ostatni przykład - po słabym meczu ze Szkocją zakładaliśmy, że ze Szwecja będzie ciężko i nie jesteśmy faworytem, i to pewnym sensie okazało się dla nas korzystne.
- Jak pan ocenia nasze szans po losowanie grup mundialu?
- Dostaliśmy wymagających rywali w grupie, ale reprezentacja jest w stanie z niej wyjść, Mocno jej kibicuję i wierzę, że po tych mistrzostwach rozgrywanych w niespotykanym do tej pory czasie, będziemy mieli radosne święta. Ważne, żeby było jak najmniej kontuzji i przykre, że poważnej doznał Jakub Moder, bo on się niesamowicie rozwija i jest bardzo ważnym piłkarzem kadry. Ja mam osobiście satysfakcję, że Moder, a także Sebastian Szymański i Krystian Bielik debiutowali u mnie w kadrze.
- Zestaw rywali wyłącznie spoza Europy jest korzystny dla nas?
- W moim odczuciu nie. Pokazały to już MŚ w Rosji, że styl gry drużyn spoza Europy, brak rozeznania, nie końca nam odpowiada, a wynika to z małej liczby kontaktów i gier z tymi reprezentacjami.