Gol po pięknej akcji duetu Kuba Błaszczykowski - Paweł Brożek i strzale Ebiego Smolarka ustawił nas w komfortowej sytuacji. Potem jednak najpierw Artur Boruc zachował się jak gamoń, darując rywalom bramkę, a później jego wyczyn niemal skopiował Dariusz Dudka.
A mogło być tak pięknie. - Gracie u siebie, Polacy, gracie u siebie! - słychać było daleko od Tehelnego Pola, stadionu, na którym rozgrywano mecz. Do stolicy naszych południowych sąsiadów ściągnęło ponad 10 tysięcy fanów i wszyscy liczyli, że to podopieczni Leo Beenhakkera będą tu górą. Słowacka prasa zagrzewała swoich fanów do dopingu, a powody, dla których gospodarze mieli rzucić naszą kadrę na kolana, tylko rozśmieszyły naszych kibiców: "Polki są brzydkie, Tatry są nasze, Polacy ukradli nam Janosika i oscypki, a Kubica pochodzi ze Słowacji" - prowokowały słowackie media. To tylko dodatkowo zmobilizowało naszych piłkarzy, którzy jeszcze bardziej chcieli utrzeć rywalom nosa. Było blisko...
- Zapłaciliśmy ogromną cenę za gapiostwo i brak cwaniactwa - załamywał ręce Żewłakow.
- Dwie głupie bramki w tak krótkim czasie - kręcił głową Mariusz Lewandowski. - Pierwszy błąd podciął nam skrzydła, a oni dostali wiatru w żagle. Rzuciliśmy się do odrabiania strat i dostaliśmy. Szkoda...
Po spotkaniu Boruc w niczym nie przypominał pewnego siebie cwaniaczka, którym jest na co dzień. Ze spuszczoną głową załamany bił się w piersi.
- Takie błędy rzadko się zdarzają. Teraz padło nam mnie. Czuję się fatalnie - mówił. - Na pewno o naszej porażce zadecydowały indywidualne błędy. Ale taka jest piłka, w swojej karierze przeżywałem już takie koszmary jak ten - podsumował "popisy" swoich podopiecznych Leo Beenhakker, który po meczu wyglądał, jakby postarzał się o 10 lat.
13 lat temu na tym samym stadionie Polacy przegrali ze Słowacją w kwalifikacjach ME 1:4. Tamten mecz też był pokazem frajerstwa i skończył się skandalem - czerwone kartki ujrzeli Roman Kosecki i Piotr Świerczewski. Bratysławski koszmar powrócił.
Selekcjoner mówi Leo Beenhakker (66 I.): To niepotrzebna pomyłka
- Wszyscy widzieliśmy, co się wydarzyło. Tak pechowa przegrana, czarny sen, przytrafiła się mi nie pierwszy raz. Strzeliliśmy gola na 1:0 i wcale nie musieliśmy przegrać tego meczu. Jednak w piłce zdarzają się indywidualne błędy. Muszę to zaakceptować, ale to bardzo trudne. To, co się stało w końcówce, nie miało nic wspólnego z koncentracją. Ta pomyłka była niepotrzebna, ale czasami zdarza się tak, że piłka leci nie w takim kierunku, jak chcemy.
Słowacja - Polska 2:1
Bramki: Sestak 85. i 86. - Smolarek 70.
None
Żółte kartki: Zabavnik, Jakubko/Wojtkowiak
None
Słowacja: Senecky - Pekarik, Petras, Durica, Cech - Sapara (72. Jakubko), Sestak, Zabavnik (83. Kozak), Hamsik, Jendrisek (81. Obzera) - Vittek
None
Polska: Boruc - Wasilewski, Żewłakow, Dudka, Wojtkowiak - Błaszczykowski, M. Lewandowski, Murawski (67. Garguła), Roger (89. R. Lewandowski), Smolarek - Paweł Brożek (84. Krzynówek)