Polska w dalszym ciągu walczy o przepustkę na mistrzostwa świata w Katarze. Przed nią potyczki z San Marino oraz Albanią. Szczególnie istotnie zapowiada się to drugie starcie. Jeżeli "Biało-czerwoni" rozstrzygną je na swoją korzyść, to do listopadowych pojedynków być może będą podchodzili już bez większej presji. Zagwarantują sobie bowiem miejsce w barażach o awans. I już teraz wiadomo, że potyczki te będą stanowiły gigantyczne wyzwanie.
Lewandowski przyleciał prywatnym odrzutowcem do Warszawy - ZDJĘCIA
Pod adresem Paulo Sousy w ostatnim czasie zbierała się krytyka za brak przykładania należytej uwagi do odbywających się w Polsce meczów. Selekcjonera bardzo trudno uświadczyć na pojedynkach PKO Bank Polski Ekstraklasy. Zabrakło go również na starciu Ligi Europy pomiędzy Legią Warszawa a Leicester. To nie podoba się wielu ekspertom, którzy twierzą, że takie podejście odbiera zawodnikom dodatkową mobilizację, którą mogliby z siebie wykrzesać na oczach selekcjonera.
Zobacz też: Ujawnili nowe informacje w sprawie przyszłości Roberta Lewandowskiego! Na te wieści czekali fani
Do tych krytycznych głosów dołącza były kadrowicz, Kamil Kosowski. - Sama obecność selekcjonera kadry narodowej na trybunach ma wpływ na piłkarzy. To jasny sygnał - przyjechałem na twój mecz, pokaż mi, co potrafisz - przyznał na łamach "Przeglądu Sportowego". I posłużył się przykładem Jakuba Kamińskiego, który w potyczce Lecha Poznań ze Śląskiem Wrocław spisał się znakomicie. - Mam nadzieję, że to się zmieni - dodał Kosowski konkludując wątek Sousy.