35 meczów w kadrze w selekcjonerskiej erze Pawła Janasa, awans na niemiecki mundial i udział finałach MŚ 2006, do tego sześć tytułów mistrzowskich w barwach Wisły – niepodważalny jest dorobek „Baszcza”. A jego spostrzeżenia dotyczące obecnych defensorów kadry – przeciekawe.
- Mamy stoperów, ale każdy z nich ma swoje kłopoty; myślę o regularności gry – przypomina Marcin Baszczyński w rozmowie z „Super Expressem”. Podkreśla też, że bolączką jest brak lidera tej formacji. - Kiwior ponoć jest cichy i zamknięty w sobie, więc raczej odpada. Odpowiednie predyspozycje ma Jan Bednarek, ale jemu zdarzają się – rzekłbym delikatnie – różne mecze. A od lidera wymagać trzeba, by był bezwzględny i bezbłędny na boisku. Cały czas mam też z tyłu głowy kandydaturę Pawła Bochniewicza. Ma fajne cechy piłkarskie, ale prześladuje go pech – analizuje kandydatów nasz rozmówca.
Zwraca też uwagę na pewne „,myślenie tunelowe” w wykonaniu kolejnych selekcjonerów. - Szli w zaparte i sięgali po zawodników grających za granicą; z przekonaniem, że jeżeli ktoś już tam wyjechał, musi mieć odpowiednią jakość. A nie zawsze jest to cała prawda – uważa „Baszczu”. - Żaden z nich natomiast nie zdecydował się na zawodników z rodzimej ligi – punktuje.
Zaznacza też od razu, że jego zdaniem ekstraklasowych kandydatów do sprawdzenia w drużynie narodowej nie brakuje. - Nikt nie przetestował choćby Jakuba Czerwińskiego. A proszę spojrzeć, w jaki sposób ustawił on Ariela Mosóra i nauczył go współpracy. Piast ma dziś wielką siłę w defensywie, i jest powtarzalny: to nie jest pierwszy tak dobry sezon gliwickiej obrony – argumentuje.
- Z wielką ciekawością czekam też na powrót Bartosza „Łobuza” Salamona, kolejnego ligowca godnego powołania – mówi Baszczyński, słowa „łobuz” używając w kontekście zakończonej niedawno ośmiomiesięcznej dyskwalifikacji obrońcy Lecha.