„Super Express”: - Pan też, jak wielu ekspertów, „przejedzie się” po Biało-Czerwonych dla sprawienia frajdy kibicom?
Paweł Kryszałowicz: - Nie ma co „jeździć”! Jesteśmy na etapie zmiany pokoleniowej w reprezentacji i takie mecze mogą się przytrafiać. Oczywiście przykro było patrzeć na to, co się działo w pierwszej połowie spotkania z Mołdawią. A czemu się tak działo? Nie wiem; przecież ci chłopcy potrafią grać tak, jak zagrali po przerwie. Brakło nam w tej drugiej połowie trochę szczęścia, minimalnie lepszego strzału. I pewnie nie byłoby tak powszechnej i ostrej krytyki.
- Ale i szczęścia, i minimalnie lepszego strzału nie było…
- Cóż… Graliśmy z zespołem słabszym i powinniśmy ten mecz wygrać. No cóż, okazało się, że zawodnicy z polskiej ligi nie prezentują jeszcze poziomu reprezentacyjnego.
- A piłkarz z Serie C?
- Przyczepili się wszyscy do tego chłopaka i do Serie C… A selekcjoner go zna i – budując nową kadrę – „łapie” to, co jest zdrowe i do grania. Wynik paskudny, ale czy naprawdę za drugą połowę mamy wszystkich potępiać? Nie chciało wpaść – czasem tak bywa.
- Idzie pan pod prąd fali powszechnej krytyki!
- Niech wszyscy ci, którzy dziś tak głośno krytykują – również koledzy z moich reprezentacyjnych czasów – przypomną sobie, jak wyglądały ich pierwsze mecze po zmianach selekcjonerów, i niech się czasem pukną we własną pierś. Za trenera Engela nie potrafiliśmy strzelić gola przez 600 minut! Łatwo jest siedzieć w fotelu i krzyczeć: „Jest źle”. Owszem, jest, bo z takim rywalem, jak Mołdawia, powinniśmy wygrywać 4:0. Ale jeśli chcemy – a może musimy, skoro i tak wszyscy narzekają na nią - przebudowywać kadrę, to trzeba nam wszystkim cierpliwości, a chłopakom i trenerowi czasu. Żeby nowi weszli w buty reprezentacyjne i się trochę ograli.
- Są jednak w tym gronie ludzie mający kilkadziesiąt spotkań w reprezentacji. Co z nimi?
- To mam teraz „jeździć” indywidualnie po nich? Tak, Arek Milik jest poniżej swej optymalnej formy.
- A będzie jeszcze strzelał w reprezentacji, skoro na razie trafia w niej z częstotliwością jednego gola na rok?
- No to sam pan sobie odpowiedział na pytanie o jego obecną wartość dla kadry.
- Wierzy pan, że może się przebudzić?
- Już przestałem w to – i w niego – wierzyć. Przez długi czas byłem wielkim zwolennikiem Milika w reprezentacji. Ale napastnika rozlicza się z liczb. A jego liczby, niestety, nie bronią go. Czas postawić na innych.
- Świderski? Buksa?
- Na przykład. Ale znów: dajmy im minuty na boisku i dajmy im czas w ogóle. Krytyka nie pomaga, choć – będąc piłkarzem – trzeba się z krytyką nauczyć żyć.
- W tej nowej, budowanej przez Michała Probierza, reprezentacji powinno być miejsce dla 35-letniego Roberta Lewandowskiego?
- Kogoś takiego nie możemy skreślić! Kto tego chce, jest po prostu zawistnym człowiekiem. To piłkarz wielkiej klasy, który jeszcze pociągnie tę reprezentację. Swoją drogą – skoro mowa o liderach, to wreszcie Piotr Zieliński w obu meczach minionego tygodnia – zwłaszcza w drugiej połowie z Mołdawią – pokazał, że też potrafi napędzać ten zespół.
- Z Mołdawią zespół napędzał głównie Przemek Frankowski, co zresztą podkreślił na przykład Henryk Kasperczak…
- To prawda. Pamiętajmy jednak, że graliśmy z naprawdę słabymi przeciwnikami. A jednak sobie z nimi nie poradziliśmy i te pojedyncze „laurki” tego nie zmienią. Cóż, zespół jest rozbity...
- Następcy Krychowiaka?
- Oj, powtórzę to, co już powiedziałem. Poziom ligowy to nie to samo, co poziom reprezentacyjny. Problem – zresztą nie tylko na tej pozycji - polega na tym, że przez kilka ostatnich lat w niewielkim stopniu wpuszczaliśmy do kadry młodą krew; ciągle grali ci sami ludzie. Ktoś może powiedzieć: „Mamy pecha, bo Jakub Moder – zdrowy i w formie – załatałby tę dziurę”. Też myślę, że by rządził i dzielił w środku pola. Gdyby grał…
- Przestał grać w klubie Jakub Kamiński.
- I to widać. Kiedy grał regularnie w Wolfsburgu, wyglądał dobrze w reprezentacji. A teraz jest pod formą, ewidentnie. Coż, mamy dziś piłkarstwo, jakie mamy…
Paweł Kryszałowicz podsumował pozycję Biało-Czerwonych na międzynarodowej arenie
- Ile – pana zdaniem – potrzeba dziś czasu, by Michał Probierz poskładał klocki?
- Ja bym go rozliczał dopiero z eliminacji mundialowych, bo te obecne, do EURO, już są przegrane. Trochę nadziei dała nam wygrana Albanii z Czechami, ale trzy dni później wszystko „wróciło do normy”.
- W barażach jeszcze zagramy!
- Fakt. Może nawet jakimś cudem nam się w nich powiedzie.
- A mielibyśmy po co na te finały EURO jechać?
- Zawsze lepiej uczyć się od lepszych i najlepszych. Ale w tym momencie wszystko wskazuje na to, że uczyć musimy się już od średniaków. Smutne...