- To nie jego wina, że dostał powołanie trochę na wyrost. Poza tym łatwiej się wchodzi do reprezentacji jeśli drużyna funkcjonuje dobrze – mówi „Super Expressowi” Cezary Kucharski, były reprezentant Polski.
„Super Express”: - Czyli debiut Oyedele w reprezentacji był przedwczesny?
Cezary Kucharski: - Jego powołanie do kadry było trochę na wyrost. Rozumiem poszukiwania przez selekcjonera piłkarza na pozycję „6” , ale Maxi powinien pokazać trochę więcej niż to, co pokazał w czterech meczach w Legii. Poza tym łatwiej się wchodzi do grania młodemu chłopakowi, jak cała drużyna funkcjonuje dobrze. Podczas finałów EURO w 2016 roku Bartek Kapustka wszedł od początku w meczu z Irlandią, wskutek kontuzji Grosickiego. Wszyscy się zachwycali debiutem Bartka, ale cały zespół grał wtedy dobrze i dużo łatwiej było wejść nowemu piłkarzowi. Wystawienie Maxiego było wsadzeniem go na lekką minę.
- Uznaje pan to za błąd selekcjonera?
- Tak uważam, że to był błąd. Wystawia się go na bardzo mocnego przeciwnika, drużyna nie funkcjonowała dobrze i można spalić chłopaka w takiej sytuacji. Poza tym cała dyskusja wokół niego jest absurdalna. W grze kadry jest dużo większych problemów, choćby takich, że Robert Lewandowski – jak ktoś słusznie zauważył - strzelił jednego gola z gry w ciągu roku dla reprezentacji, a my skupiamy się na młodym chłopaku debiutancie.
- Kończąc jego temat, zostanie mu to w głowie czy sobie poradzi?
- Powinien to potraktować jako naukę. W dzisiejszych czasach musi być gruboskórny, odporny na krytykę i hejt, często niezasłużony. Jest w dobrym miejscu, bo w Legii, gdzie zawsze są duże oczekiwania trzeba być bardzo odpornym. Żył i grał w Anglii, a tam pod względem krytyki i hejtu bywa jeszcze gorzej.
- Jak pan ocenia grę naszej defensywy, którą Portugalczycy tak obnażyli. Może warto wrócić do gry z czwórką obrońców?
- Trudno jednoznacznie powiedzieć. My nie mamy obrońców, którzy są liderami w swoich klubach. Wiadomo, że zakończył karierę Kamil Glik i stąd też wynikają problemy. Gra w systemie z czwórką sprawia, że więcej obrońców jest skupionych na defensywie. Selekcjoner Jerzy Brzęczek grał w ten sposób i moim zdaniem pokazał, w jakim kierunku powinniśmy iść w grze defensywnej, bo przecież drużyna traciła wówczas mało goli. Oczywiście, był wtedy Glik, filar naszej drużyny, a dzisiaj takiego piłkarza nie mamy. Stąd deficyty w grze, które trzeba jakoś balansować przez resztę zespołu, bo defensywa, to nie jest tylko trzech obrońców. Sami sobie nie poradzą, jeśli linia pomocy jest dziurawa jak ser szwajcarski.
- Przed ośmioma laty w finałach EURO graliśmy z Portugalią jak równy z równym. W meczu na Stadionie Narodowym dzieliła nas przepaść. Niepokoi to pana?
- Tych poszukiwań i zmian w kadrze jest dużo za kadencji Probierza. Selekcjoner próbuje ją odmładzać i taki jest cel tych zmian. Nie wiem, być może dogadał się z prezesem Cezarym Kuleszą, że ma czas na takie próby kosztem wyników. Koszt jest jednak spory, bo nie widać, żeby drużyna szła do przodu. Wiadomo, że pod względem umiejętności byliśmy dużo słabsi od Portugalii, ale brakowało innych elementów: walki i agresywności na boisku. Chciałbym zobaczyć, że ta drużna przynajmniej ma charakter. Selekcjoner mówi o wysokim pressingu, a to nie działało. Mało optymizmu jest we mnie po meczu z Portugalią.