Co zostało Smudzie na sitku?

2010-01-23 20:18

Franciszek Smuda wybrał się do Tajlandii by odsiać ziarno od plew. Trochę z tej wyprawy pokpiwaliśmy, ale w końcu okazała się trochę pożyteczna. Myślę, że na sitku selekcjonerowi zostało trzech graczy – Peszko, Lewandowski i Glik. O przydatności pierwszych dwóch wiadomo było wcześniej, Glik to autentyczne „odkrycie”. Od odejścia z kadry Jacka Bąka nikt tak pewnie na pozycji ostatniego nie grał.

Spora jest grupa „materiału na graczy”, ale nie wiadomo co z niego da się w przyszłości uszyć. Do grupy tej zaliczyć można np. Mierzejewskiego i Sadloka. Boczni obrońcy znacznie lepiej czuli się w ofensywie niż w roli jaką im trener przydzielił.

Przeczytaj też felieton: Nie tylko masaże
 
Co do reszty – może poza pechowym Pawełkiem – trudno odmówić komukolwiek nadziei na kolejne sprawdziany. Rybus raz błysnął, potem go widać nie było. Iwański świetne rozegrania mieszał z marną kopaniną, itd. W tej grupie wielu było graczy po prostu bezbarwnych.

Franz Smuda z pewnością ma teraz co do kadrowych rezerw lepsze rozeznanie niż przed wyjazdem. Dużo nie odkrył, ale coś tam mu zostało. Choć pewnie selekcjonerskim sitem jeszcze się zdrowo namacha.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze