„Super Express”: - Przeskok z Kazachstanu do Niemiec jawi się przeciętnemu kibicowi niemal jak... wyprawa na księżyc. A jak pan widzi szanse Jacka Góralskiego na regularną grę w VfL Bochum?
Tomasz Wałdoch: - Nie śledziłem na bieżąco meczów ligowych Jacka ani w Kazachstanie, ani wcześniej w Bułgarii, patrzę więc na niego wyłącznie przez pryzmat spotkań reprezentacyjnych. I jestem pewien, że to zawodnik, który – po pierwsze - bardzo się przyda VfL, po drugie – poradzi sobie w nowym otoczeniu bez problemu. Dużo biega, walczy, szuka starć „jeden na jeden” w defensywie, do tego jest niezły technicznie. Będzie solidnym wzmocnieniem drużyny.
- „Góral” - jak pan zauważył – to głównie waleczność, ambicja, świetne przygotowanie motoryczne. Ale VfL to też raczej zespół niespecjalnie finezyjny, prawda?
- Owszem. To drużyna bardzo dużo biegająca, waleczna, ale – nie czarujmy się – grająca głównie z kontrataku. Zazwyczaj mocno cofnięta, próbująca szybko przechodzić z defensywy do ataku po odbiorze piłki. I przyznać trzeba, że robiła to bardzo skutecznie w wielu spotkaniach. Ograła przecież u siebie sam Bayern! Utrzymanie w elicie nie było przypadkowe; stanowiło wypadkową konkretnej strategii boiskowej, opracowanej przez Tobiasa Reisa, z którym zresztą przez lata grałem w VfL.
- Beniaminek okrzepł w ubiegłych rozgrywkach. To znaczy, że w najbliższym sezonie nie będzie się oglądać bojaźliwie za plecy?
- To utrzymanie – zapewnione zresztą na parę kolejek przed końcem - było sukcesem, biorąc pod uwagę zaplecze finansowe VfL na tle innych klubów. Powiedziałbym, że w tej ostatniej kategorii jest to przepaść. Dlatego nie sądzę, by w Bochum cel postawiony przed drużyną był inny, niż przedłużenie ligowego bytu. Po ubiegłorocznym awansie nie mogło być mowy o wielkich transferach, i teraz też ich się nie spodziewam.
- A jednak Góralskiego zakontraktowano!
- Dlatego jego przyszłość w Bochum widzę w jasnych barwach. Jeżeli klub z tak niewielkimi – na tle innych rywali – możliwościami finansowymi sprowadza reprezentanta kraju, i to szykującego się do gry na mundialu, na pewno nie robi tego z zamiarem posadzenia go na ławce. Inna rzecz, że Jacek musi jednak potwierdzić swoją wartość boiskową. Na szczęście ma sporo czasu, by przekonać do siebie trenerów podczas codziennych zajęć.
- W poprzednim sezonie na pozycji, na której „Góral” grywa najczęściej w kadrze, w Bochum występowała klubowa legenda, kapitan drużyny, Anthony Losilla. To nie utrudni naszemu reprezentantowi walki o pierwszy skład?
- Armel Bella-Kotchap, młody stoper Bochum, odchodzi do ligi angielskiej, do Southampton. To spora strata dla VfL. Nie sposób wykluczyć, że właśnie na tę pozycję cofnięty zostanie Losilla – w końcu ma 36 lat i gra w roli środkowego obrońcy nie będzie dlań nowością. Jacek Góralski stałby się wówczas defensywnym pomocnikiem „pierwszego wyboru”.
- Udanymi występami w Bochum zapracował pan na miejsce w klubowej historii. VfL jest dla pana ważnym klubem w życiu?
- Mam do niego wielki sentyment, zresztą mieszkam do dziś w pobliżu stadionu. Ze względu na obowiązki w drugiej drużynie Schalke 04 nieczęsto miewam okazję bywać na meczach ekipy z Bochum, ale mam nadzieję, że w nowym sezonie przynajmniej jeden jej występ zobaczę. Już cieszę się na „polskie derby” Zagłębia Ruhry, bo przecież filarem obrony Schalke jest Marcin Kamiński!