Ostatnie miesiące w wykonaniu Czesława Michniewicza to prawdziwa droga z raju do piekła. Po objęciu reprezentacji szybko został bohaterem po barażowym zwycięstwie ze Szwecją i awansie na mundial. Wywalczył sobie największą szansę w karierze, ale wtedy skończyła się sportowa sielanka. Słabe występy Biało-Czerwonych w Lidze Narodów zakończyły się utrzymaniem w elicie tych rozgrywek po ostatnim meczu, jednak wzbudziły wątpliwość kibiców. Ta sięgnęła zenitu podczas mundialu, na którym Polska po raz pierwszy od 36 lat wyszła z grupy, ale mało który kibic chwalił trenera i drużynę. Więcej mówiło się o fatalnym stylu gry, a dobry wynik przykryło pranie brudów po powrocie do kraju. Michniewicz stał się obiektem zbiorowej krytyki, z którą nie do końca sobie radził. Skończyło się to zakończeniem współpracy z PZPN. Niektórzy już od dawna liczyli na taki scenariusz, a nawet nie rozumieli zatrudnienia 52-latka. Jednym z nich był Szymon Jadczak, dziennikarz WP SportoweFakty. Teraz spotka się z trenerem w sądzie!
Czesław Michniewicz idzie do sądu! Pozwie dziennikarza
Jadczak od pierwszego dnia wypominał Michniewiczowi przeszłość i słynne 711 połączeń z Ryszardem F., ps. "Fryzjer". W czerwcu na łamach Wirtualnej Polski przypomniał akta sprawy korupcyjnej i przedstawił związki ówczesnego selekcjonera reprezentacji z bossem korupcji w polskiej piłce. Już wtedy Michniewicz postanowił skierować sprawę do sądu o zniesławienie. Ostatecznie wstrzymał się z tym ruchem, by w pełni skupić się na mistrzostwach świata. Te już się zakończyły, a były selekcjoner nie zapomniał o dziennikarzu. O szczegółach procesu w rozmowie ze Sport.pl opowiedział adwokat Michniewicza, prof. Piotr Kruszyński.
- To będzie akt oskarżenia w sprawie prywatnoskargowej o zniesławienie. Jest on w przygotowaniu. Będzie wniesiony w styczniu, to mogę potwierdzić. Mamy ewidentne dowody. Nie chodzi o opinię pana Jadczaka, bo to jest jego sprawa. Chodzi o używanie słów powszechnie uznanych za obelżywe. To już mam z panem trenerem ustalone. Fakt, że przestał być selekcjonerem, nie ma w tej kwestii żadnego znaczenia - przyznał prawnik. To zwiastuje kolejne gorące tygodnie w życiu Michniewicza.