Po pierwszej fazie możemy wystawić oceny za "wartości artystyczne", za skuteczność, za styl. Na pewno te najwyższe należą się ekipom Holandii, Hiszpanii, Portugalii i Niemiec. Wszyscy oni pewnie wygrali swoje spotkania i potwierdzili pozycję faworytów. Myślę więc, że mamy wstępną odpowiedź na pytanie, kto może zostać mistrzem.
Najbardziej zachwycili "pomarańczowi" Marco van Bastena, który pokazuje, że czasy się zmieniają, że nowa myśl trenerska, przełożona jeszcze świeżo z boiska, może mieć szanse powodzenia. Ale przypomnę, że Holendrzy przed 20 laty, kiedy to van Basten strzelił zwycięską bramkę w finale, przegrali swój pierwszy mecz. A później zostali mistrzami Europy.
Turnieje uczą (a te futbolowe jeszcze bardziej), że są nieprzewidywalne. Wydaje się dziś, że mamy czterech faworytów, ale przecież Włosi i Francuzi często zaczynają od niższego poziomu, a potem sięgają po końcowy sukces. Przestrzegam więc przed jakimikolwiek daleko idącymi wnioskami, w tym przed przekreślaniem szans Polski na wyjście z grupy.
Przestrzegam też przed wnioskiem, że Grecy nie obronią tytułu mistrza Europy. Może nie obronią, bo grają nieco archaiczny futbol. Ale pierwsza porażka to nie jest jeszcze koniec marzeń. Dopiero po drugiej kolejce będziemy mieli znacznie więcej - jak śpiewał Wojtek Młynarski - "pewności w temacie Marioli".