Ciężko patrzyło się na to, co biało-czerwoni prezentowali w rywalizacji ze Słowenią i z Austrią. W obu spotkaniach byli drużyną słabszą. Przykre konsekwencje "na szczęście" przyniosło to tylko w starciu z pierwszym rywalem. Polacy w Lublanie doznali pierwszej porażki w eliminacjach. Austriacy natomiast potrafili zdominować gospodarzy na PGE Narodowym i to oni byli bliżej zwycięstwa.
Po kilku miesiącach spokoju, pod ostrzałem krytyki znów znalazł się Jerzy Brzęczek. - Od roku gramy bez trenera. Brzęczkowi wyszło tylko jedno spotkanie, z Włochami. On nadal nie może przerzucić się z pracy w klubie, na pracę w reprezentacji. Jego umiejętności weryfikują mecze międzynarodowe. Z taką grą i z takim trenerem, to na mistrzostwach Europy nawet meczu o honor nie wygramy. Wydaje mi się, że im wcześniej Brzęczek zrezygnuje, tym lepiej będzie dla reprezentacji - powiedział nam Jan Tomaszewski.
Ale nie tylko legenda reprezentacji Polski domaga się dymisji Brzęczka jeszcze przed zakończeniem eliminacji. Decydujący głos w tej sprawie ma jednak tylko Zbigniew Boniek. Prezes PZPN w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" wykluczył taką opcję. - W kadrze jest jak w rodzinie, kłopoty sprawiają, że się mobilizujemy, zwieramy szyki, wymyślamy rozwiązania, a nie plujemy jeden na drugiego i publicznie szukamy winnych. Jestem prezesem po to, by pomagać trenerowi, którego przecież sam wybrałem. Nie będę się ośmieszał, obwiniając go o wszystko. Żyjemy w czasach hejtu, ale to nie znaczy, że ja mam się zachowywać jak hejter - powiedział były piłkarz.
Prezes ocenił również postawę piłkarzy w poniedziałkowym spotkaniu. - Gdzieś w podświadomości graczy Brzęczka zapaliła się czerwona lampka ostrzegająca, że tego meczu z Austrią przede wszystkim nie wolno przegrać. Rzeczywiście drużyna zagrała słabo, tym bardziej jestem zadowolony z remisu. Z zastrzeżeniem, że zrobimy co w naszej mocy, by taki styl gry więcej się nie powtórzył - stwierdził Boniek.