Hiszpański szkoleniowiec pracował z „Czerwonymi Diabłami” ponad sześć lat, wywalczył z nimi brąz na mistrzostwach świata w Rosji w 2018 roku. Jego pracy – ale także towarzyszącym jej opiniom miejscowych mediów – z bliska przyglądał się mieszkający od wielu dekad w Belgii Włodzimierz Lubański. Legendarny polski piłkarz podzielił się z nami swymi refleksjami na temat Roberto Martineza.
„Super Express”: - Podobała się panu reprezentacja Polski na mundialu?
Włodzimierz Lubański: - Przed trenerem zawsze stawiany jest cel. Czytam wiele opinii i widzę, że nie brak ludzi zadowolonych z faktu, iż wyszliśmy z grupy. Tyle że na mistrzostwa nie jedzie się po to, by wyjść z grupy, tylko po to, by osiągnąć coś konkretnego. Więc dla mnie istnieje znaczący zgrzyt pomiędzy tym, czego powinniśmy oczekiwać od drużyny jadącej na mundial a tym, co się faktycznie stało w Katarze. Byłem bardzo zdziwiony faktem, że nawet premier uznał, że skoro wyszliśmy z grupy, należy dać premię zawodnikom. Bardzo mi się to nie podobało. Trzeba jasno powiedzieć, że mistrzostwa w wykonaniu naszego zespołu były nieudane.
- Czesław Michniewicz powinien odejść?
- Na to pytanie może odpowiedzieć tylko Cezary Kulesza.
- Nie wiemy, co zrobi prezes. Ale na giełdzie potencjalnych następców wymienia się nazwisko Roberto Martineza. Jak pan ocenia jego długoletnią pracę z reprezentacją Belgii?
- Z Martinezem współpracował z nim jeden z moich byłych kolegów, z którym ja wcześniej miałem okazję pracować w Lokeren. Zawsze bardzo wysoko oceniał sposób prowadzenia zespołu przez Hiszpana, motywację, stosunki na linii trener-drużyna. Same superlatywy w tej dziedzinie. Poza tym zawsze miałem wrażenie – czasem odmiennie niż belgijskie media – że Martinez wie, jak chce grać; że jego selekcja jest dokładnie przemyślana. I reprezentacja to potwierdzała występami na wielkich turniejach. Dopiero Katar okazał się porażką. Choć pamiętać należy, że nie mógł w pełni liczyć na takich zawodników, jak Eden Hazard czy Romelu Lukaku, którzy przed turniejem walczyli z kontuzjami i nie mogli być na mundialu w pełni formy.
- To go usprawiedliwia?
- Zawodników, których miał do dyspozycji, świat nazywał „złotą generacją”. I ona powinna przywieźć z Kataru medal, jak Rosji. Przez całą jego kadencję „Czerwone Diabły” zagrały wiele dobrych spotkań. Ale... trener bramki nie strzeli. Strzelą zawodnicy, którzy muszą wykonać to, co trener przygotuje i przekaże im na odprawie przedmeczowej. Więc najważniejsze jest zrozumienie między selekcjonerem a zespołem, czyli – mówiąc kolokwialnie – porządek w szatni. I Martinez – mam wrażenie – przez całą kadencję ten porządek miał.
- Ale w Katarze coś jednak w belgijskiej szatni „nie zagrało”?
Szokująca była kłótnia Kevina de Bruyne'a z Tobym Alderweireldem w obecności kamer. Wzajemne pretensje nie są jeszcze czymś nagannym. Ale artykułowanie ich publicznie, przed kamerami lub w mediach zamiast w zaciszu szatni, to sytuacja zupełnie niezwyczajna. Oczywiście konsekwencją tego były głosy o bardzo złej atmosferze w zespole belgijskim, co wcale nie było prawdą.
- Czy to, że Martinez nie zapanował nad emocjami swych podopiecznych, powinno być brane pod uwagę przy rozpatrywaniu jego kandydatury na selekcjonera Biało-Czerwonych?
- Meczowe emocje czasami przewyższają zdrowy rozsądek. Trudno było w tym momencie o reakcję Martineza. Generalnie – wracając do oceny pracy selekcjonera w Katarze – sukces od porażki dzieli bardzo cienka linia. Przecież gdyby wspomniany Lukaku wykorzystał jedną z czterech stuprocentowych okazji w meczu z Chorwacją, to Belgowie – a nie późniejsi brązowi medaliści – wyszliby z grupy.
- I może zajęliby ich miejsce na podium!
- Nie lubię takiego gdybania, ale przecież trudno wykluczyć taki scenariusz.
- Widzę, że wysoko ceni pan dorobek Martineza z belgijską kadrą?
- To facet z klasą nie tylko sportową. Proszę spojrzeć na jego zachowanie po turnieju. Powiedział jasno, że do Kataru jedzie po sukces. Nie osiągnął go, więc podziękował za pracę. „Obiecałem, nie dotrzymałem słowa, więc odchodzę” - jestem pełen uznania dla niego za tę postawę.
- Na koniec jeszcze słówko o mundialu. Podobał się panu?
- Fantastyczny był finał. Czy – jak mówili eksperci – najlepszy w historii? Nie wiem, ale przynajmniej kibice mają pole do dyskusji. Wygrała piłka nożna. Cieszę się, że na koniec swej kariery Leo Messi - bezdyskusyjnie najlepszy piłkarz świata – zdobył to, na co zasłużył. A poziom sportowy całych mistrzostw był bardzo wysoki i szkoda wielka, że do tego nie dopasowała się nasza reprezentacja, która– niestety – prezentowała się bardzo przeciętnie...