Obrońca Aston Villi po raz ostatni na zgrupowaniu reprezentacji Polski pojawił się w marcu, przy okazji barażowego dwumeczu o udział w EURO 2025. Bardzo szybko doznał jednak kontuzji w półfinałowym spotkaniu z Estonią i do Cardiff, na dramatyczny (zakończony szczęśliwie dla nas po serii rzutów karnych) finał z Walią nie poleciał.
Potem Michał Probierz już po Casha nie sięgał. Nie wziął go na finały mistrzostw Europy do Niemiec, nie wzywał go także pod broń na wspomniane mecze Ligi Narodów. „Od jakiegoś czasu nie rozmawiamy” – przyznał niedawno boczny obrońca/wahadłowy, mając na myśli kontakty z selekcjonerem.
Kibice – jak napisaliśmy – są podzieleni w swych opiniach. Część z nich ma żal do zawodnika, że do tej pory nie nauczył się języka polskiego. Wielu innych zraził do siebie publicznym przyznaniem, że nie wie, co to ekstraklasa i kto jest jej liderem. Wydaje się jednak, że Matty Cash ma co najmniej tyle samo zwolenników swego talentu co tych, którzy niespecjalnie płaczą z powodu jego nieobecności. Dotyczy to również ekspertów.
- Nie mam wątpliwości, że na stratę takiego zawodnika nie powinniśmy sobie pozwalać. Ma żelazne płuca, kapitalną umiejętność podłączenia się do akcji ofensywnej, ale także wielką odpowiedzialność w defensywie. I jest idealnym zawodnikiem do gry czwórką obrońców! - mówił na naszych łamach przy okazji listopadowych bojów kadry Tomasz Kłos, zdecydowanie optujący za innym niż stosowany przez Probierza system gry w defensywie i innymi wyborami personalnymi.
W podobnym tonie analizował sytuację związaną z Cashem członek „Jedenastki stulecia PZPN”. - Nie wiem, jakie są relacje między trenerem a Cashem, ale jestem pewien, że na kwestię obecności w kadrze nie powinna wpływać zasada: „lubię zawodnika albo nie lubię”. Najważniejsze zawsze jest dobro drużyny, z zawodnikiem zawsze można się jakoś dogadać. A jego obecność pozwalałaby Michałowi szukać czegoś innego w naszej grze, naszym ustawieniu – uważa Antoni Szymanowski.
Dał sygnał Michałowi Probierzowi. Mocniej już nie można przypomnieć o sobie
W środowy wieczór Matty Cash przypomniał o sobie kibicom już nie tylko słownie, w wywiadach, ale bezpośrednio na boisku. W spotkaniu 14. kolejki Premier League polski obrońca w 34. minucie zdobył gola w spotkaniu z Brentford, wygranym ostatecznie przez Aston Villa 3:1. To była pierwsza bramka Casha w tym sezonie w dziewiątej grze ligowej. Patrząc na mizerne „liczby” zawodnika (wciąż nie ma asysty na koncie) pamiętać jednak należy, że cały wrzesień stracił on na rehabilitację po urazie uda).
Same komplementy pod adresem Matty’ego Casha
Za swój występ reprezentant Polski dostał bardzo dobre noty od angielskich mediów, oscylujące wokół 7,5-8 w dziesięciostopniowej skali. Portal birminghamlive.co.uk przypomniał, że Cash tydzień wcześniej zaliczył dobry występ w Lidze Mistrzów przeciwko Juventusowi (zagrał w tych rozgrywkach po raz pierwszy), a teraz „podkręcił tempo”. Autor recenzji nazwał obrońcę „polskim Cafu”, nawiązując w ten sposób do dwukrotnego brazylijskiego mistrza świata.