Dramat Smolarka

2008-09-14 4:00

Ebi Smolarek (27 l.) miał jechać z Boltonem na dzisiejszy mecz z Fulham, ale ostatecznie nie wsiadł do pociągu, który zawiózł piłkarzy jego nowego klubu do Londynu. Jak się dowiedział "Super Express", napastnik reprezentacji Polski otrzymał telefon z wiadomością o śmierci mamy jego narzeczonej i natychmiast udał się do Holandii.

Piłkarze Boltonu, którzy spodziewali się Ebiego na wczorajszym treningu, byli zdziwieni nieobecnością Polaka. Pytali, czemu go nie ma. W odpowiedzi usłyszeli, że Smolarek ma problemy osobiste.

- Potwierdzam, syn jest w Holandii, ale proszę o uszanowanie jego prywatności. Nie chcemy rozmawiać na ten temat - mówi Włodzimierz Smolarek, który nie unika z kolei wypowiedzi na temat boiskowych kłopotów Ebiego.

- Leo Beenhakker zrobił krzywdę polskiej piłce, nie wystawiając Ebiego w meczu ze Słowenią. Była szansa na trzy punkty, a zdobyliśmy tylko jeden. To mało - przyznaje Smolarek senior, który widział w telewizji słynny już gest Ebiego (po strzelonym golu z San Marino pokazał gest sygnalizujący dokonywanie zmiany).

- Wcześniej Beenhakker mówił, że Ebi nie jest przygotowany do gry, że nie wytrzymałby 90 minut. Może syn pokazywał na przekór, że jednak ma siłę i może grać? - zastanawia się Włodzimierz Smolarek.

Do Anglii, jak zapewnia ojciec piłkarza, Ebi wróci we wtorek lub w środę. To oznacza, że jego debiut może przypaść na mecz z Arsenalem Londyn!

- Nieźle, prawda? W Hiszpanii syn debiutował z Barceloną, a w Anglii może trafić od razu na Arsenal. Tylko pogratulować - mówi Włodzimierz Smolarek.

Oby tylko Ebi jak najszybciej doszedł do siebie. Bo w Anglii czeka go naprawdę ciężka walka o udowodnienie, że nadaje się do Premier League.

Najnowsze