Gdy reprezentacja Polski wygrywa, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Drużyna gra dobrze, atmosfera w szatni jest znakomita, nie ma na co narzekać. Przynajmniej taki przekaz kibicom próbuje wcisnąć Polski Związek Piłki Nożnej. Ale kiedy biało-czerwoni osiągają fatalne wyniki, i to w takim stylu, jak w ostatnich czterech meczach, sielanka znika. I trzeba znaleźć winnych. Niestety PZPN przyzwyczaił do tego, że odpowiedzialnych za porażki szuka nie wśród piłkarzy czy trenerów, a wszędzie indziej.
Nie inaczej było tym razem. Szukanie winowajców słabych wyników zaczęło się bardzo szybko, ale z drugiej strony nic w tym dziwnego - w końcu w czterech meczach pod wodzą selekcjonera Jerzego Brzęczka Polska nie odniosła żadnego zwycięstwa, a dwa razy zremisowała i dwukrotnie przegrała. W katastrofalnym stylu.
"Fakt" informuje jednak, że zdaniem PZPN winni temu są... dziennikarze! Działacze doszli bowiem do wniosku, że zbyt częste kontakty z mediami powodują u piłkarzy rozkojarzenie i brak koncentracji na meczu. To dość osobliwe stwierdzenie. Szczególnie, że w ostatnim czasie zawodnicy naszej kadry - czy to z braku chęci, czy czasu - i tak byli dużo trudniej dostępni dla przedstawicieli prasy, radia czy telewizji, niż miało to miejsce w poprzednich latach.
Dlatego też związek zamierza ograniczyć aktywność medialną reprezentantów. Podczas zgrupowań ma zostać wyznaczony zaledwie jeden dzień, kiedy będzie można z nimi porozmawiać. To ma spowodować, że piłkarze mocniej skupią się na swoich obowiązkach.
- Dzień przed meczem z Włochami spotkałem się rano z chłopakami. Rozmawiałem na przykład z Kamilem Grosickim i zażartowałem, że już wyskakuje mi z lodówki. Wrócił do kadry i udzielił chyba z siedmiu wywiadów. Oczywiście nie tyczy się to tylko jego. Na zachodzie nie do pomyślenia. Teraz jest tak dużo mediów, dziennikarze mają swoje blogi, vlogi i Bóg wie co jeszcze, że cały czas zawracają zawodnikom głowy. Trzeba to uporządkować, bo zrobił się chaos. Przed meczem trzeba się skupić na grze, a nie wychodzić na boisko jak do tańca na weselu - narzekał ostatnio prezes PZPN, Zbigniew Boniek, cytowany przez "Fakt". A więc szukanie kozłów ofiarnych i absurdalne tłumaczenia wyników kadry za kadencji Brzęczka zaczęły się wyjątkowo wcześnie nawet jak na polskie standardy...