Dla każdego dziecięcego kibica reprezentacji Polski to ogromne wyróżnienie. Wyjść na boisko za rękę z Robertem Lewandowskim, Wojciechem Szczęsnym czy Jakubem Błaszczykowskim - spełnienie najskrytszych marzeń. Przy okazji ostatniego spotkania z Czarnogórą zaszczytu tego dostąpił między innymi niepełnosprawny Franek. Chłopiec ruszył na płytę PGE Narodowego tuż przy boku "Lewego". Kapitan naszej drużyny narodowej pokazał przy tym ogromne serce, a obrazki błyskawicznie obiegły cały świat i spotkały się z bardzo ciepłym przyjęciem.
I właśnie taka tendencja dominuje na największych piłkarskich meczach. Z gwiazdami wychodzą dzieci, które są chore lub w ich domach panuje bieda. Dla każdego członka eskorty to moment, w którym zapomina o wszelkich problemach i ze łzami wzruszenia w oczach kroczy tuż obok swojego idola. Niestety, przy okazji meczów Polski z Urugwajem i Meksykiem, szansę na spełnienie marzeń otrzyma troje dzieci z jednej ze szkół, których rodzice... zapłacili najwięcej.
O bulwersującej sprawie poinformował Robert Błoński z "Przeglądu Sportowego". Dziennikarz ustalił, że jedna z warszawskich placówek przeprowadziła... licytację trzech miejsc! Najbogatsi rodzice mogli kupić swoim dzieciom marzenia, a zebraną sumę dyrekcja ma przeznaczyć na budowę nowej szkoły. Bulwersuje także sposób, w jaki przekazano zasady przydzielenia miejsc. O wszystkim poinformowano bezpośrednio dzieci.
Rozpacz w domu. W szkole 7-latka licytacja trzech miejsc dla dzieci wyprowadzających piłkarzy na towarzyskie mecze z Urugwajem oraz Meksykiem. Pieniądze przeznaczone na budowę nowej szkoły...
— robert błoński (@robert_blonski) 8 listopada 2017
W związku z tym między najmłodszymi wywiązał się podział na lepszych i gorszych. Można było przecież informację wysłać bezpośrednio do rodziców, by nie wywoływać łez wśród dzieci. O tym jednak nie pomyślano. W pogoni za pieniądzem zapomniano także o celu wychowania w szkole. Nie doceniono wzorowego zachowania i świetnych wyników w nauce. Zamiast tego wykształcono wśród podopiecznych przekonanie, że w dzisiejszym świecie wszystko można załatwić pieniędzmi.
Sprawą błyskawicznie zainteresował się Zbigniew Boniek. "To jakiś żart?" - zapytał na Twitterze sternik PZPN. Można więc być pewnym, że szkoła, która wpadła na tak "genialny" pomysł na następne mecze reprezentacji nie otrzyma nawet jednego miejsca w dziecięcej eskorcie lub wszystko nadzorować będzie centrala futbolu nad Wisłą. Na portalu społecznościowym pojawił się także pomysł, któremu można śmiało przyklasnąć. "Po prostu rodzice powinni się dogadać, wylicytować za kilkanaście groszy i zrobić losowanie wśród chętnych dzieci. Chamstwo pokonuje się sprytem" - napisał jeden z użytkowników, gromadząc przy swoim wpisie sporą liczbę polubień.
to chyba jakiś żart ?
— Zbigniew Boniek (@BoniekZibi) 8 listopada 2017
Zobacz: Polska - Urugwaj: Kabaret na zgrupowaniu. Reprezentanci nawciągali się... [WIDEO]
Przeczytaj: Piłkarze będą musieli szybciej śpiewać hymn. Wszystko przez... PiS
Sprawdź: Wiemy kto zastąpi Borka i Hajtę. Oni skomentują mecze Polski w TVP