Kolejny mecz, kolejne trzy punkty. Tak można skwitować to, co w poniedziałek wydarzyło się na PGE Narodowym. Ponadto reprezentacja Polski zagrała zdecydowanie lepsze spotkanie niż miało to miejsce m.in. w Skopje. Bereszyński przyznał jednak, że każde zwycięstwo cieszy go tak samo. - Po każdym poprzednim wygranym meczu byłem szczęśliwy. Dla zespołu najważniejsze są zwycięstwa. W rywalizacji z Izraelem udało się to podkreślić. Na stadionie panowała znakomita atmosfera, świętowaliśmy stulecie federacji... Nic tylko się cieszyć - powiedział prawy obrońca.
Dzięki trzem punktom z Izraelem, Polacy zrobili kolejny, poważny krok w kierunku awansu na Euro 2020. - Plan na to zgrupowanie był prosty. Zdobyć sześć punktów i myśleć o kolejnych spotkaniach. Styl w meczu z Macedonią szybko pójdzie w niepamięć, a liczą się punkty, które udało się wywieźć ze Skopje. W poniedziałek nie mieliśmy w końcu minut zawahania. Od początku weszliśmy dobrze w spotkanie i myślę, że pokazaliśmy przeciwnikom i kibicom, że potrafimy grać i wygrywać - stwierdził Bereszyński. - Fajne jest to, że rano się obudzę i w końcu będę mógł przeczytać i usłyszeć pochwały - dodał.
Piłkarz Sampdorii w reprezentacji nie gra na swojej nominalnej pozycji. Dla "Beresia" liczy się jednak to, że może grać od pierwszych minut w koszulce z orzełkiem na piersi. - Nie będę oszukiwał nikogo, że po lewej stornie czuję się tak samo, jak po prawej stronie. Prawa obrona to moja nominalna pozycja, gram na niej znaczną część spotkań. W reprezentacji wygląda to nieco inaczej, ale dla mnie najistotniejsze jest to, że gram w wyjściowym składzie kadry. Trener podejmuje takie, a nie inne decyzje i na boisku staram się robić wszystko najlepiej, jak potrafię - skwitował piłkarz.
Polecany artykuł: