Kiedy w niedzielę wybiegał na boisko w meczu z Irlandią Północną, miał dokładnie 19 lat i 172 dni. To czyni go najmłodszym polskim piłkarzem, który wystąpił w meczu mistrzostw Europy.
- Na pewno lekki stres mi towarzyszył, bo nie jest tak, że wychodzi się na boisko i tego wszystkiego nie czuje. Od dziecka starałem się być optymistą, cieszyć się z gry i myślę, że to przychodzi samo z siebie. Taki się urodziłem i tak zostanie - podkreśla Kapustka.
Pomocnik Cracovii w niedzielę zagrał rewelacyjnie. Mądrze, z pomysłem i ambicją i z miejsca stał się ulubieńcem kibiców i mediów. Ale podczas Euro stara się nie zaglądać do internetu.
- Wyłączyłem wszystkie powiadomienia i aplikacje w telefonie, odciąłem się od tego. Jednak wiadomo, że nie da się do końca wyciszyć. Zdaję sobie sprawę, że ludzie będą teraz ode mnie więcej wymagać. Bardzo tego chcę, marzyłem, żeby poprzeczka poszła w górę. Do tego wszystkiego podchodzę ze spokojem. Może się powtarzam, ale powiem jeszcze raz: nic wielkiego w mojej głowie się nie przewróci po tym meczu - obiecuje.
Kapustka już myśli o jutrzejszym meczu z Niemcami. Wciąż nie wiadomo, czy selekcjoner postawi na niego, czy na Kamila Grosickiego (28 l.).
- Każdy wie, ile "Grosik" zrobił dla tej reprezentacji, jak ważnym jest zawodnikiem. Nie uważam, że jestem pewniakiem do gry. Czy będę wchodził z ławki, czy też będę od początku na boisku, to chcę dać tej drużynie jak najwięcej. Staram się robić to, co wcześniej. Nie czuję się większym zawodnikiem po tym spotkaniu. Myślę, że jeszcze jest wiele do udowodnienia. Będę od siebie dużo wymagał - podkreśla Kapustka.