Polak sędziował dwa mecze w fazie grupowej - Hiszpania - Czechy (1:0) i Austria - Islandia (2:1), spotkanie w 1/8 finału Niemcy - Słowacja (3:0), a teraz będzie sędzią rezerwowym w ćwierćfinale Niemcy - Włochy.
Jak ustalił "Super E xpress", liczba poprowadzonych spotkań nie ma jednak wpływu na zarobki zatrudnionych na Euro 2016 arbitrów. Wszyscy nominowani na mistrzostwa sędziowie mają gwarantowane z góry ustalone wynagrodzenie: główni - 30 tys. euro (132 tys. zł), a ich asystenci - po 20 tys. euro (88 tys. zł).
Wpływ na sędziowskie zarobki ma za to długość pobytu na Euro, bo do powyższych głównych stawek dochodzą diety - 200 euro za każdy dzień. Marciniak do Francji poleciał 6 czerwca. Jest już tam zatem 25 dni, co daje w sumie 5 tys. euro z diet (22 tys. zł).
W skład polskiego zespołu sędziowskiego w ME poza Marciniakiem wchodzą: Paweł Sokolnicki, Tomasz Listkiewicz, Tomasz Musiał, Paweł Raczkowski i Radosław Siejka. Po fazie grupowej ich pobyt przedłużono, ale teraz zostali już tylko Marciniak, który w ostatnim etapie rozgrywek pełnić będzie funkcję sędziego rezerwowego, oraz jego asystent Sokolnicki. Pozostali Polacy zakończyli swój udział w Euro.
Marciniak nie jest oczywiście naszym pierwszym arbitrem, który sędziował na wielkich piłkarskich imprezach. Na mundialach w 1978 i 1982 roku gwizdał Alojzy Jarguz, a potem były sukcesy Michała Listkiewicza - ME 1988, mundiale 1990 i 1994. Mecz w MŚ 1998 poprowadził też Ryszard Wójcik. Co ciekawe, w czasach Jarguza i "Listka" stawki i system premiowania były zupełnie inne niż teraz. Arbitrzy dostawali po 400 dolarów za mecz plus diety w wysokości 20 dolarów dziennie.
Na młodszych Czytelnikach te kwoty mogą nie robić wrażenia, ale starsi pamiętają pewnie, że w tamtych czasach można było za tyle "zielonych" pożyć w Polsce jak król, bo 30 dolarów wystarczało miesięcznie na luksusy...