Charakterystyka drużyny
Będzie ciekawie. To chyba najważniejszy wniosek przed Euro 2016 dotyczący Turków. Zespół niezawodnego Fatiha Terima to znowu bardziej grupa komandosów, aniżeli drużyna piłkarska. Wystarczyło obserwować przebieg eliminacji, w których zawodnicy znad Bosforu zapewnili sobie awans na dwie minuty przed końcem spotkania. Po cudownym uderzeniu z rzutu wolnego.
Średnia została więc utrzymana. Ostatni raz graczy z Turcji obserwowaliśmy na Euro 2008. Też na ławce stał Terim, w polu też błyszczał Arda Turan - wciąż bodaj największa gwiazda drużyny - a piłkarze ze wschodu też czekali na heroiczne końcówki. Wówczas zaszli aż do półfinału, a w trakcie pięciu spotkań mieli korzystny wynik ledwie przez 7 minut. Siedem.
Kogo obejrzymy więc tym razem na Euro? W defensywie absolutnym liderem wydaje się lewy defensor Caner Erkin. 27-letni defensor Fenerbahce Stambuł. Interesują się nim czołowe kluby Europy - Inter, Liverpool, Arsenal - a on sam jest na tyle dobry, że... obecnie przebywa na urlopie. Władze klubu ze Stambułu zawiesiły go bowiem do końca sezonu. Ponoć za nieprofesjonalne zachowanie. Ponoć, bo w rzeczywistości włodarze obrazili się, że facet chce spróbować poważnego futbolu na zachodzie Starego Kontynentu.
Gorzej wyglądają pozostałe pozycje. 33-letni Hakan Balta to ostoja Galatasaray Stambuł. 25-letni Serdar Aziz od początku kariery wierny jest Bursasporowi, ale w ostatnich miesiącach prześladują go kontuzje i jego czerwcowa forma wydaje się tajemnicą. Z prawej strony pewniakiem wydaje się natomiast 31-letni Gokhan Gonul, klubowy kolega Erkina, tyle że pewnie połowę mniej utalentowany. Fachowcem trudno nazwać też 27-letniego Volkana Babacana, bodaj jedynego wartościowego golkipera z paszportem tureckim, zarazem tylko flagą w paszporcie przypominającego Rustu Recbera czy Volkana Demirela.
Defensywa bywa więc dziurawa. I chaotyczna. Jaka cała drużyna. Atutem Turków jest głównie zgranie. I doświadczenie największych gwiazd. 29-letniego Ardy Turana, kiedyś wiernego żołnierza Diego Simeone w Atletico Madryt, dzisiaj rezerwowego Barcelony oraz 31-letniego Selcuka Inana, lidera, rozgrywającego i zarazem etatowego wykonawcy stałych fragmentów gry. Poza tym prym w drugiej linii wiodą gracze największych gigantów znad Bosforu: 21-letni Ozan Tufan i 30-letni Mehmet Topal to defensywni pomocnicy Fenerbahce, a 24-letni Gokhan Tore, 28-letni Olcay Sahan oraz 23-letni Oguzhan Ozyakup to znowu liderzy centralnej cześci boiska w Besiktasie Stambuł.
Wyjątkami pozostają jeszcze 22-letni - urodzony w Mannheim - Hakan Calhanoglu, utalentowany i kreatywny pomocnik Bayeru Leverkusen, 24-letni Yunus Malli - urodzony w Kassel - z FSV Mainz oraz 27-letni Nuri Sahin, też Niemiec z pochodzenia, gwiazda Borussii Dortmund, która jednak cały sezon straciła przez kontuzje.
Koszmarem Terima będzie natomiast obsada ataku, bo ani 24-letni Cenk Tosun z Besiktasu, ani 28-letni Volkan Sen z Fenerbahce nie mają porównania do napastników pokroju Buraka Yilmaza. Ten pewnie we Francji dziurawiłby bramki rywali, ale nieoczekiwanie zimą przeprowadził się do Chin i słuch o nim zaginął.
Prawdopodobny skład
Volkan Babacan (Medipol Basaksehir, 27) - Gokhan Gonul (Fenerbahce, 31), Hakan Balta (Galatasaray, 33), Serdar Aziz (Bursaspor, 25), Caner Erkin (Fenerbahce, 27) - Selcuk Inan (Galatasaray, 31), Mehmet Topal (Fenerbahce, 30), Ozan Tufan (Fenerbahce, 21) - Arda Turan (Barcelona, 29), Hakan Calhanoglu (Bayer Leverkusen, 22), Cenk Tosun (Besiktas, 24)
Eliminacje do Euro 2016
W październiku 2014 roku Turcy do Francji mieli równie daleko, jak na Magadaskar. Przegrali z Islandią i Czechami, zremisowali z Łotwą, a na pierwszy triumf musieli czekać do listopada. Rozbili wtedy Kazachstan, ale święto nie trwało długo. W kolejnych starciach przyszedł bowiem remis z Holandią, kolejna wpadka z Łotyszami i pozycja Fatiha Terima daleka była od idealnej.
A potem stał się turecki cud. W trzech ostatnich spotkaniach zawodnicy znad Bosforu zdobyli dziewięć punktów - z teoretycznie najmocniejszymi drużynami - decydującego gola zdobyli w 90. minucie meczu i na finiszu kampanii wykolegowali z zabawy Węgrów. Albo inaczej, Madziarzy o Euro bić się musieli w barażach.
Mecze | Zwycięstwa | Remisy | Porażki | Bramki strz. |
Bramki str. |
Punkty | |
3. Turcja | 10 | 5 | 3 | 2 | 14 | 9 | 18 |
Najlepszym strzelcem eliminacji został Burak Yilmaz, autor czterech goli. Niestety, były snajper Galatasaray Stambuł zaginął w chińskim buszu i ewentualne powołanie od Terima może do niego nie dotrzeć na czas.
Gwiazda drużyny: Arda Turan (Galatasaray Stambuł, 29 lat, 89A - 17 goli)
Na warunki tureckie, pewnie najlepszy turecki piłkarz grający na zachodzie Europy. W historii. Kto lepszy: on czy Emre Belozoglu, to już dyskusja czusto akademicka (bo już taki Hakan Sukur po strzeleniu miliarda goli na Bosforem, we Włoszech głównie straszył nazwiskiem). Ten drugi w najlepszych latach dyrygował grą Interu Mediolan, Turan natomiast przez cztery lata stanowił o sile Atletico Madryt, z którym wygrał Ligę Europejską, ligę hiszpańską, Puchar Króla i awansował do finału Ligi Mistrzów.
Wierny żołnierz Diego Simeone. Serce i dusza "Rojiblancos". Dynamiczny, szybki, nieustępliwy, niezwykle zdyscyplinowany taktycznie. Nic dziwnego, że latem 2015 roku 41 milionów euro zapłaciła za niego Barcelona. Tyle że przygoda z Camp Nou okazała się już mniej szczęśliwa. Najpierw pół roku czekał na debiut - bo Barcę obowiązywała kara od FIFA - a później zupełnie nie potrafił odnaleźć się w misternej strategii Luisa Enrique. Doszło do tego, że po zaledwie dwudziestu spotkaniach pojawiły się plany, by 29-letniego piłkarza wysłać gdziekolwiek, choćby do Chin.
Może włodarze Blaugrany zmienią zdanie po mistrzostwach Europy. Mistrzostwach, na których zaczęła się w ogóle wielka kariera Ardy. W 2008 roku miał ledwie 21 lat, a mimo to doprowadził swoich rodaków do półfinału turnieju. W Austrii i Szwajcarii zdobył dwa gole i zwrócił uwagę możnych Starego Kontynentu.
Selekcjoner: Fatih Terim
Drugiego takiego we Francji nie będzie. Kombinacja Silvio Berlusconiego i sprzedawcy dywanów ze stoiskiem w najlepszym miejscu targowiska. Zarazem jeden z najbardziej utytułowanych tureckich szkoleniowców - tu obok Senola Gunesa, zdobywcy trzeciego miejsca na świecie w roku 2002. Charyzmatyczny, niezwykle ekspresyjny, momentami przypomina tatarskiego chana, silną ręką sterującego ruchami swoich podopiecznych.
Zaczynał jako piłkarz. W latach 80. był nawet kapitanem tureckiej kadry. Później został trenerem. A właściwie - etatowym pracownikiem tureckiego związku i Galatasaray Stambuł. Raz prowadził bowiem narodowy zespół, raz słynny klub ze stolicy, a na odmianę pozwolił sobie tylko na początku XXI wieku, tuż po wygraniu z "Galatą" Pucharu UEFA. Dostał kilkumiesięczne szanse we Florencji i Mediolanie, ale sukcesów nie odnotował.
Nad Bosforem jest jednak królem. Obowiązującym i wciąż wracającym na szczyt. 1996 - awans na Euro. 2000 - historyczny sukces z Galatasaray i triumf w Pucharze UEFA. Wreszcie 2008 - półfinał mistrzostw Europy. A w międzyczasie sześć tytułów mistrza Turcji i nadchodzący turniej we Francji. Gdzie, jak sam wspomina zainteresowany, Turcy nie będą bać się nikogo.
Historia
Jedna z najlepszym drużyn ostatnich lat w światowej piłce. Medal mistrzostw świata, medal mistrzostw Europy - o podobnych sukcesach chociażby Anglicy mogliby tylko pomarzyć. A przy tym jedno z większych rozczarowań, żeby przypomnieć tylko, że po medalowych turniejach, do kolejnych gracze znad Bosforu nie potrafili awansować.
Turecki futbol wymyślili Niemcy. W połowie lat 80. Jupp Derwall wziął Galatasaray, Sepp Piontek zespół narodowy, a przy okazji napatoczył się też Guus Hiddink, który znowu rozpoczął treningi w zespole Besiktasu Stambuł. Terim, Mustafa Denizli czy Senol Gunes tylko obserwowali. I wyciągali wnioski, bo dekadę później to właśnie oni rozpoczęli piłkarskie szaleństwo w Stambule i okolicach.
Pojawiły się wielkie pieniądze - dużo zrobił tamtejszy rząd, zwalniając piłkarskie kluby z podatków - tłumy na trybunach, a wraz z nimi - coraz lepsi piłkarze. Piłkarski świat stanął na głowie w 2000 roku, gdy Galatasaray najpierw rozbiło Arsenal w finale Pucharu UEFA, później zawodnicy Mustafy Denizliego wyeliminowali Belgów - gospodarzy turnieju! - z mistrzostw kontynentu po dwóch golach niesamowitego Hakana Sukura, a na koniec w największym tureckim mieście wylądował Mario Jardel. Wówczas uchodzący za europejskiego króla pola karnego. Brazylijczyk kilka tygodni później rozbił Real Madryt w starciu o Superpuchar Europy.
Niemiecki sznyt i konsekwencja jednak pozostały. Turcy w międzynarodowych turniejach od początku lat 90. startowali cztery razy. Za każdym razem przegrywali pierwsze spotkanie, a mimo to aż trzy razy wychodzili z grupy. Rozkręcając się z każdym kolejnym meczem. Szczyt osiągnęli na Euro 2008. Po pierwszym meczu z Portugalią prasa wysyłała ich do domu. Wyglądali jak zbiorowisko przypadkowych ludzi. W drugim, przeciwko Szwajcarii, zwycięskiego gola zdobyli w doliczonym czasie gry. W trzecim, przeciwko Czechom, do 87. minuty przegrywali. W końcówce przepuścili szturm i wygrali.
W ćwierćfinale z Chorwatami już krwawili, a mimo to w na sekundy przed końcem doprowadzili do serii jedenastek. Show trwał, bo przed półfinałami Fatih Terim nie miał już piłkarzy. Albo pauzowali za kartki, albo nie mogli chodzić. W ataku miał zagrać trzeci bramkarz - niestety, nie zagrał - a Niemcom finał załatwił dopiero niezwykły rajd Phillippa Lahma. Dramaturgii nie brakowało również poza boiskiem. Nad Bazyleą rozpętała się bowiem potężna burza, co spowodowało, że na wiele minut zaniknął sygnał telewizyjny.