Spis treści
- Kruszyna z GieKSy, czyli 100 kg mięśni. „Jakiś rodzaj wyjątkowości”
- Reprezentacyjny cel Oskara Repki: „Pokazać się na treningach i na boisku”
- Od napastnika do defensywnego pomocnika. Kogo podpatruje Oskar Repka
- Sport we krwi rodziny Repków. Nie tylko piłka nożna
- Oskar Repka rządzi na boisku, ale na parkiecie daje się prowadzić
„Super Express”: - Kiedy Michał Probierz we wtorek ogłosił nazwiska powołanych na czerwcowe zgrupowanie i rozdzwonił się pański telefon, pan akurat spacerował ze swym labradorem. Luna się wabi?
Oskar Repka: - Tak. Często z nim śmigam, bo taki pies potrzebuje wybiegania. A ja nie ukrywam, że to kocham, sprawia mi to wielką przyjemność.
- Nie tylko zdjęcia z Luną można znaleźć w pańskich social mediach.
- Tak, rodzice w Bydgoszczy prowadzą hodowlę westów, czyli white terrierów. Więc rodzinnie jesteśmy miłośnikami psów.
Kruszyna z GieKSy, czyli 100 kg mięśni. „Jakiś rodzaj wyjątkowości”
- Ostatnio trener Rafał Górak na naszych łamach mówił o pańskiej wyjątkowości: 100 kg żywej wagi i ledwie 8-procentowej tkance tłuszczowej. Z wielkim uznaniem mówił – dodajmy….
- Prawdę mówiąc, jest to jakiś rodzaj mojej „wyjątkowości”. Trzeba ją mądrze wykorzystywać.
- I pan to robi, rządząc w środku pola… Ponoć „Kruszyna” pana wołają w GieKSie?
- Tak, rzeczywiście. Nawet wymyśliliśmy jeden stały fragment gry, grany właśnie na mnie, i tak go nazwaliśmy.
Oskar Repka to postać krzepka! Pomocnik GieKSy dał wygraną w meczu z Cracovią
- Może warto go zaproponować trenerowi Probierzowi?
- Eee, myślę że ma własne pomysły w tym temacie (śmiech).
- Był pan juniorskim reprezentantem Polski przez kilka lat. Jakaś koszulka z orzełkiem została w domu z tych czasów?
- W Bydgoszczy pewnie jakaś by się znalazła, bo po którymś turnieju dostaliśmy na pamiątkę. Może bez nazwiska na plecach, ale – jak się nie mylę – też z piątką, jak w GieKSie.
- To jakaś „magiczna” liczba dla pana?
- Nie, nie jestem do żadnego numeru przywiązany. Po prostu taki był wolny, jak przychodziłem do Katowic, więc go wziąłem.
Reprezentacyjny cel Oskara Repki: „Pokazać się na treningach i na boisku”
- A teraz pojedzie pan na zgrupowanie reprezentacji, żeby w niej wziąć swoje minuty na boisku?
- Oczywiście. Cieszy mnie powołanie, a teraz trzeba postawić kolejny krok. Pokazać się na treningach i później, jeśli taka będzie okazja, na boisku.
Od Kowalczyka do Kowalczyka, czyli GieKSiarz w kadrze po dwóch dekadach przerwy. Sensacyjny kadrowicz Michała Probierza zabrał głos
- Są w tej kadrze ludzie, którzy przyjadą do Katowic być może w glorii triumfatorów Ligi Mistrzów. Ale widzę, że stresu pan nie ma przed ich spotkaniem?
- Prawda jest taka, że – poza paroma kolegami, z którymi grałem w młodzieżowych reprezentacjach - większości zawodników nie znam. Ale nie boję się poznawania nowych ludzi. To czysta przyjemność; tego nie można się bać, tylko brać ile można z tej przygody z piłką.
Od napastnika do defensywnego pomocnika. Kogo podpatruje Oskar Repka
- Zawsze był pan defensywnym pomocnikiem? Tą boiskową „szóstką”?
- W juniorskim zespole Zawiszy grałem na pozycji numer „9”, czasem na „dziesiątce”. Ale z upływem lat schodziłem coraz niżej. Najwięcej meczów zagrałem właśnie jako defensywny pomocnik, ale i w Chrobrym Głogów, i w GKS-ie zdarzało mi się wystąpić na środku obrony. Więc i ta pozycja nie jest mi obca.
- Ma pan swojego idola na pozycji defensywnego pomocnika?
- Często podpatruję tych wszystkich zawodników z lepszych lig. I tak, mam swojego ulubieńca. To Rodri, i bardzo mi go w tym sezonie brakuje (przechodzi rehabilitację po zerwaniu więzadeł krzyżowych – dop. red.). Ale w poprzednim oglądałem każdy jego mecz i starałem się wyciągać z jego gry to, co najlepsze.
- Grzegorza Krychowiaka też pan podglądał? Podziwiał?
- Oczywiście!
- Kiedy trener Probierz – co pan już zdradził – zatelefonował, by poinformować o powołaniu, miał pan okazję zapytać go o rolę, jaką dla pana przeznaczył w zespole?
- Myślę, że dopiero na zgrupowaniu będzie okazja na chwilę rozmowy o tych sprawach.
Sport we krwi rodziny Repków. Nie tylko piłka nożna
- Jak rodzice przyjęli powołanie? Pamięta pan pierwsze ich słowa, gdy się o tym dowiedzieli?
- Szczerze mówiąc, nie było słów, tylko… łzy radości taty.
- A propos; tato – zdaje się – startuje w triathlonie? Dużo już tych „Iron Manów” zaliczył?
- To jest nie do zliczenia, nikt tego nie wie (śmiech). Pamiętam, że maratony zaczął biegać chyba koło czterdziestki. Więc trochę to już trwa.
- Zdjęcia mamy na trasie też można znaleźć!
- Owszem, też biega.
- A pana nie kusi, by się tym zająć?
- Przebiegłem kiedyś maraton, ale to jest inna dyscyplina, więc skupiam się na razie na piłce.
- A generalnie jakiś inny sport pan kiedyś uprawiał?
- Do trzeciej klasy podstawówki trenowałem tenis stołowy, ale później poszedłem do klasy sportowej pod patronatem Zawiszy i postawiłem tylko na futbol.
- Ale – jak widać z social mediów – czasem się pan daje wyciągnąć rodzince w góry. I to nawet zimą!
- Owszem, przy czym nie chodzi tu o to, by wspiąć się gdzie wysoko, ale o regenerację psychiczną i łączność z naturą. Ja mam zazwyczaj nieco mniej czasu na to, ale tato lubi częste wypady w góry.
Oskar Repka rządzi na boisku, ale na parkiecie daje się prowadzić
- To jeszcze jeden prywatny temat. Julia – narzeczona – w pięknym stroju do tańca towarzyskiego. Rozwinie pan temat?
- Przez wiele lat szła w tym kierunku, że tak powiem. Piękne marzenia z dzieciństwa, później jednak wszystko potoczyło się inaczej. Ale rekreacyjnie chętnie wraca na parkiet.
- A pan jak się czuje na tym parkiecie jako jej partner do tańca?
- Nie jest lekko (śmiech). Nie powiem, że taniec to moje hobby i że czuję się w nim tak dobrze, jak na boisku. Ale… trzeba czasem się poświęcić dla kobiety. Zwłaszcza kiedy ona prowadzi na tym parkiecie.
- No proszę. A w GieKSie powiadają, że kiedy po awansie do ekstraklasy drużyna spotkała się na grillu, to całą imprezę właśnie pan prowadził. Kiełbasy pan odwracał, ognia pilnował…
- A bo jakoś tak mam w charakterze, że lubię, jak wszystko jest poukładane i dobrze zorganizowane. Więc rzeczywiście wziąłem to w swoje ręce.
Oskar Repka - debiutant w kadrze Michała Probierza
