"Super Express": - Podobno dostałeś surową karę finansową i odsunięto cię od niedzielnego meczu z Valenciennes. W takim razie kiepsko to wygląda...
Ireneusz Jeleń: - To nie do końca tak. Nie jest prawdą, że dostałem karę odsunięcia od meczu. Trenuję z drużyną i liczę, że z Valenciennes jednak zagram. Wszystko okaże się w sobotę, kiedy trener poda kadrę. A co do kary finansowej, to potraktowano mnie ulgowo. To, co zapłaciłem, to żadna fortuna.
- Nie żałujesz swojego zachowania? Czy odmówienie gry w rezerwach miało sens?
- Byłem zdenerwowany tym, że w dwóch meczach z rzędu trener nie wziął mnie do osiemnastki. Owszem, spotkał się ze mną i powiedział, że jestem w słabej formie i nie strzelam goli, ale nie do końca się z nim zgadzam. Ciężko strzelić bramkę grając dwie minuty pięć czy dziesięć. A jeszcze ciężej to zrobić, nie znajdując się w kadrze meczowej. Byłem zły na trenera, bo przecież niedawno wręcz błagałem o to, aby pozwolił mi odejść z Lille. Nie zgodził się jednak. Skoro tak, to myślałem, że jestem mu potrzebny.
- Kiedy zamykało się okienko transferowe w styczniu, miałeś świetną ofertę z Brestu. Potem chciałeś już nawet iść do Rosji, Polski, gdziekolwiek, byle grać...
- Dokładnie. Do końca lutego walczyliśmy jeszcze z menedżerem o możliwość odejścia, abym mógł uratować formę na EURO. Działacze Lille wyrazili zgodę, ale trener Rudi Garcia powiedział "nie". A potem zaczął odsyłać mnie na trybuny. Przyznam, że wyprowadziło mnie to z równowagi.
- Rzeczywiście byłeś zdecydowany na powrót do Polski?
- Na te pół roku byłbym skłonny wrócić. EURO w ojczyźnie zdarza się raz w życiu, a mnie bardzo na nim zależy. Straciłbym morze pieniędzy, ale co z tego? Nie gram dla kasy. Kocham piłkę i chcę grać, a nie siedzieć na trybunach.
- Wściekłość przekułeś w odmowę występu w rezerwach...
- Sam występ w meczu rezerw to żadna ujma. W Auxerre, po kontuzji, też występowałem w drugim zespole. Ale tu sytuacja była inna. Najpierw trener nie pozwala mi odejść, a potem mnie odsyła. Gra w IV lidze to nie jest dobry sposób na przygotowanie się do EURO. Zdania nie zmienię.
- Kłótnia z trenerem pewnie do niczego dobrego nie doprowadzi...
- Dlatego już się uspokoiłem... Trudno, trzeba zacisnąć zęby i zapierdzielać na treningach. Może uda się coś jeszcze ugrać. Gorzej już być nie może. Jeśli trener dalej nie będzie mnie chciał, to wytrzymam te dwa miesiące i odejdę. Choć żal będzie opuszczać Lille, bo klub ma świetną bazę, rodzina super się czuje w tym mieście, mamy piękny dom... Ale nic nie zastąpi mi grania w piłkę i albo zacznę grać, albo się pożegnam.