Euro chuliganów. Tak zostanie zapamiętany francuski turniej. Bili się Anglicy z Rosjanami. Rosjanie z Francuzami. Dochodziło do burd z udziałem Chorwatów. To wszystko zgrane karty. Bywało tak już na mistrzostwach Europy w Polsce i na Ukrainie, chociaż akurat nie na stadionach, tylko na ulicach miast-organizatorów. Węgrzy to jednak nowość. Na Velodrome do Marsylii przybyły ich tłumy. Lekko licząc, 30 tysięcy rozentuzjazmowanych fanów. I pewnie pół tysiąca idiotów, którym przyszło do głowy, że skoro mają przewagę liczebną, to mogą nawet zaatakować przybyszów z Islandii. Co z tego, że w całym kraju na dalekiej północy jest może 300 tysięcy ludzi, z czego połowa emerytów, rencistów i młodocianych. Trzeba się było nie stawiać, prawda?
Węgry. Najdziwniejszy kraj świata. Malutki, wklejony gdzieś w centrum Europy. Stosunkowo biedny. I mający mocarstwowe ambicje. Aż przez chwilę się zastanawialiśmy, czy aby przypadkiem nie opisujemy Albanii z czasów panowania Envera Hodży.