- To dla mnie wyjątkowy dzień i już nie mogę doczekać się tego meczu - mówił Jeleń tuż przed spotkaniem. Polak na stadionie Auxerre mógł poczuć się jak w domu. W barwach klubu z Burgundii rozegrał 140 ligowych meczów, w których strzelił aż 48 goli, będąc przez długie lata ulubieńcem miejscowych kibiców. Odchodząc z Auxerre, pokłócił się z trenerem i działaczami, ale sentyment do tego klubu pozostał, a fani w sobotę powitali Irka bardzo ciepło.
Od pierwszej minuty na stadionie w Auxerre zagrało dwóch Polaków - Dariusz Dudka (Auxerre) i Ludovic Obraniak (Lille). Jeleń spotkanie rozpoczął na ławie i wszedł w 51. minucie, kiedy jego zespół przegrywał 0:1 i rozpaczliwie potrzebował goli. Razem z nim na początku drugiej połowy na boisku pojawili się też Hazard i Joe Cole.
- I cała trójka graczy ofensywnych dała nam bardzo dużo. Wejście Jelenia, Hazarda i Cole'a zrobiło różnicę i było kluczem do zwycięstwa - ocenił po meczu trener Lille, Rudi Garcia.
Polski snajper trafił do siatki w 82. minucie przy stanie 1:1. Zachował się przytomnie w polu karnym, dobijając z 7 metrów do pustej bramki. Chwilę później zatrzymał się w miejscu tuż pod bramką gospodarzy, zrobił śmiertelnie poważną, wręcz smutną minę, a kiedy podbiegli do niego koledzy z drużyny, gestem ręki dał im znak, że nie chce świętować z nimi gola. W ten sposób spełnił przedmeczowe zapowiedzi, że jeśli uda mu się zdobyć w meczu z Auxerre bramkę, to z szacunku dla byłej drużyny i jej fanów nie będzie okazywał radości.
Jeleń przełamał się, strzelił wreszcie gola w barwach Lille i jest na ustach kibiców mistrzów Francji. Teraz musi iść za ciosem. A już we wtorek jego drużyna podejmuje wielki Inter Mediolan w trzeciej kolejce Ligi Mistrzów. Czy Jeleń trafi też włoskiego giganta?