Reprezentant Polski nie mógł pokonać bramkarza rywali przez 338 minut. W niedzielę się udało. - Poczułem ulgę, że mam to już za sobą - cieszy się polski napastnik. - Mój bramkowy dorobek w tym sezonie powinien być większy. Sytuacji nie brakowało, ale wszystkie seryjnie marnowałem. Jak na przykład z mistrzem Bordeaux, gdzie miałem dwie "setki"... - opowiada. - Wprawdzie się nie załamywałem, ale jak marnujesz kolejne okazje, to zaczyna cię to trochę irytować - przyznaje polska gwiazda Auxerre.
Jeleń cały czas analizował przyczyny braku skuteczności.
- Wcześniej było tak, że w głowie miałem tysiące myśli, jak tu uderzyć - zdradza. - Czy strzelić w lewy róg, górą, dołem, a może na siłę? W meczu z Lille przestałem kombinować. I od razu było widać efekty - podkreśla Jeleń, który przez francuski dziennik "L'Equipe" został wybrany piłkarzem meczu i otrzymał najwyższą notę - 7 (drugi z Polaków, Dariusz Dudka dostał "czwórkę").
To było już czwarte zwycięstwo z rzędu Auxerre, które po 10 kolejkach zajmuje siódme miejsce w tabeli.
- Liga jest tak nieprzewidywalna, że trudno powiedzieć, na co stać mój zespół - twierdzi. - Na razie nasz cel to spokojnie się utrzymać. Lepiej nie mówić głośno, że nastawiamy się na europejskie puchary, bo jeszcze zapeszymy i szczęście się odwróci - uśmiecha się Jeleń, który przed meczem z Lille miał też okazję do rozmowy z kolegą z reprezentacji, Ludovicem Obraniakiem.
Tymczasem we Francji panuje wielkie poruszenie, bo u kilku piłkarzy PSG wykryto... wirus świńskiej grypy. Z tego powodu odwołano nawet mecz paryskiej drużyny z Olympique Marsylią.
- W Auxerre nie ma paniki z tego powodu - zapewnia Jeleń. - W moim klubie wszyscy są zdrowi. Ja także nie czuję lęku przed świńską grypą. Poza tym gramy z PSG dopiero pod koniec listopada - kończy napastnik, który w lidze francuskiej zdobył już 31 bramek (w 95 meczach).