Kadrowicze wczoraj do obiadu zjeżdżali się do hotelu w Katowicach. Jedni w lepszych humorach (Lewandowski, Piątek, Szymański), a niektórzy pewnie bez humoru (niegrający w klubie Milik). Selekcjoner boryka się z kilkoma problemami. Z kadry w ostatniej chwili wypadli Bartłomiej Drągowski, Damian Kądzior i Michał Karbownik. Pierwszy trafił na kwarantannę, bo zakażony jest jeden z zawodników jego klubu (Fiorentina), drugi ma walczyć o miejsce w składzie Eibar, a trzeci – jest zakażony COVID-19. W związku z tym szansę dostał Przemysław Płacheta z Norwich, który w czasie gry w Ekstraklasie znany był z nieprzeciętnej szybkości.
Decyzja sanepidu ZBOMBARDOWAŁA plany rywali Polaków. Biało-czerwoni przed wielką szansą?!
Płacheta szybkość otrzymał w genach. Równie szybki, co piłkarz Śląska, był jego brat Marcin, który najpierw zdobył złoto młodzieżowych mistrzostw Europy w sztafecie 4x100 m, a kilka lat później wystartował w zimowych igrzyskach olimpijskich w Turynie, choć nie na bieżni, a w… bobslejowej rynnie! – Byłem jeszcze dzieckiem, ale doskonale pamiętam, jak cała nasza rodzina siedziała przed telewizorem i dopingowała Marcina. Poszło mu nieźle, zajęli 15. miejsce. Byłem z niego dumny, choć sam nigdy nie rozważałem kariery bobsleisty. Ale pamiątkowe zdjęcie w bobie mam! – śmiał się w rozmowie z „Super Expressem”.
Jeden Polak się zagapił, drugi strzelił. Zobacz jak Artur Sobiech trafił w Turcji [WIDEO]