Selekcjoner musi być jak prezydent czy premier
Jerzy Dudek przyznał na naszych łamach, że rezygnacja przez związek z Czesława Michniewicza go nie zdziwiła. Co najmocniej jego zdaniem miało wpływ na pożegnanie z selekcjonerem? - To zarządzanie poza boiskiem, bo na nim wszyscy widzieliśmy co się działo - analizował były bramkarz kadry. - To też nie napawało nadzieją, że mecze reprezentacji dostarczą nam szczególnych emocji. Kochamy kadrę sercem, a nie głową. Wiemy, jak drużyna grała za trenera Michniewicza i za wiele nie oczekiwaliśmy. Bardziej chodziło o nadzieję, że może coś z tego jednak wyniknie. To co działo się poza boiskiem, te wojenki z mediami - to było żenujące. Trener musi zdawać sobie sprawę z tego, że musi być jak prezydent czy premier, którzy próbują dotrzeć do wszystkich Polaków. Tak samo dotyczy selekcjonera, który musi jednakowo traktować wszystkich kibiców, dziennikarzy. Prywatne wojenki od pierwszej konferencji pozwalały myśleć, że będzie to dla niego trudna kadencja. I tak to właśnie wyglądało - stwierdził.
Zarządzanie poza boiskiem pogrążyło trenera
Były bramkarz zwrócił uwagę także na to, co działo się wokół drużyny narodowej już po mistrzostwach świata. - Później pojawiało się coraz więcej informacji na temat samego zarządzania już na mundialu - zaznaczył. - A potem nastąpił taki powiedzmy „skok na kasę”, bo tak to można nazwać. Musimy to szybko podzielić, bo nie wiadomo, jak będzie później. Zabrakło dystansu i ogromnego wyczucia. Nie tylko mnie się to nie podobało, ale i wielu obserwatorom. To zarządzanie poza boiskiem pogrążyło trenera Michniewicza totalnie - ocenił Jerzy Dudek w rozmowie z naszym portalem.