"Super Express": - Piwo, karty, alkohol, wymiociny. Po zgrupowaniu kadry więcej mówi się o tym, co działo się poza boiskiem, niż w trakcie meczów.
Jerzy Dudek: - Każdy selekcjoner ustala swoje zasady. Co wolno, czego nie wolno, gdzie i kiedy. Jeden pozwala na więcej, inny na mniej. Pamiętajmy, że chodzi tu o grupę ludzi, którzy widzą się tylko raz na jakiś czas, lubią się i trochę luzu im się przyda. Tyle że niestety, z tego, co słychać, tym razem było tego za dużo. No i znając trenera Nawałkę, przypuszczam, że nie obędzie się bez kar.
- Pytanie tylko, czy Nawałka gdzieś po drodze nie stracił część autorytetu? Czy fakt, że kadrowicze urządzają mu pod nosem imprezę, nie świadczy, że nie jest dla nich takim guru jak na początku?
- Nie. Wygląda na to, że trener zaufał piłkarzom, ale zaufanie na linii trener - zawodnicy zostało ewidentnie naruszone.
- Robert Lewandowski, najlepszy piłkarz dwumeczu, po wszystkim idzie grzecznie spać, w przeciwieństwie do kilku(nastu) innych. "Lewy" odjechał wielu kadrowiczom również pod względem profesjonalizmu.
- Myślę, że to dobry moment, żeby na następnym zgrupowaniu "Lewy", jako kapitan, pogadał z kolegami na ten temat, bo to nie może być tak, że jedni czują więcej odpowiedzialności, a drudzy mniej. Pewne rzeczy w swoim gronie piłkarze powinni sobie tu wyjaśnić.
- Jest też zarzut, że zgrupowania zaczynają przypominać zjazdy rodzinne. Każdy gości kogo chce, kiedy chce.
- Tego bym się nie czepiał. Żony i narzeczone piłkarzy też współtworzą atmosferę w reprezentacji. Wiemy, że w ostatnim czasie była ona znakomita, również dzięki partnerkom piłkarzy. Natomiast ostatnie wydarzenia sprawiły, że piłkarze sami nałożyli na siebie jeszcze większą presję.
- W jakim sensie?
- Pamiętam, jak z kolegami z Liverpoolu wyskoczyliśmy na miasto przed meczem z Benficą w Portugalii. Skończyło się niefortunnie, wszystko wyszło na jaw. I presja zrobiła się ogromna. Wszyscy mówili: "no, zobaczymy teraz, jak ta banda pijaków poradzi sobie z Benficą". Siedziałem wtedy na ławce rezerwowych, ale i tak czułem wielką presję. Na szczęście wygraliśmy. Teraz podobnie będą się czuć nasi gracze przed Rumunią.
- Radek Kałużny napisał w książce, że za waszych czasów od początku zgrupowania do środy była wielka balanga, a dopiero potem ostra praca.
- Balanga to za mocno powiedziane. Gdyby było tak ostro, to jednak te sprawy wychodziłyby na światło dzienne. Ale wiadomo, że my też czasem szukaliśmy trochę luzu (śmiech). A podsumowując: nie pierwsza to taka "afera" i pewnie nie ostatnia.