Grę biało-czerwonych w towarzyskim spotkaniu z Czechami trzeba określić jako słabą. Gospodarze do ataków zerwali się dopiero po bramce Jakuba Jankto. Wówczas postawa ekipy Jerzego Brzęczka mogła się podobać. Czesi mieli problemy, aby opuścić własne pole karne. W pięćdziesiątej szóstej minucie wszyscy kibice widzieli gola wyrównującego. Bo Lewandowski nie zwykł takich sytuacji marnować.
Po wstrzeleniu piłki przez Przemysława Frankowskiego kapitan reprezentacji miał przed sobą tylko pustą bramkę, od której oddalony był o trzy metry. Piłka przeleciała mu jednak między nogami i z gola wyrównującego wyszły nici. Lewandowski spojrzał jedynie na murawę, jakby chciał zgonić winę na nierówność. Nie zmienia to faktu, że było to jedno z najbardziej zaskakujących pudeł w jego karierze.