Obaj zawodnicy są największymi gwiazdami swoich zespołów, nic więc dziwnego, że Wichniarek zyskał w Bielefeld przydomek "Król", zaś na Jelenia w Auxerre mówią "Zbawiciel".
Wichniarek to największy skarb Arminii. Polski napastnik strzelił 12 z 18 bramek zespołu z Bielefeld w tym sezonie. Nikt nie ma wątpliwości, że gdyby nie jego gole, Arminia żegnałaby się powoli z pierwszą Bundesligą.
- Dla mnie najważniejsze jest to, żeby drużyna się utrzymała - podkreśla Wichniarek. - Robię więc to, co do mnie należy. Czyli strzelam bramki. Nie ryzykowałbym stwierdzenia, że jestem w życiowej formie. Przecież gole dla Arminii strzelam już od dawna.
Spojrzałem bramkarzowi w oczy
Wichniarek jednak jeszcze nigdy nie był tak skuteczny. W ten weekend znów uratował cenny punkt dla Arminii. Jego gol w meczu z Herthą (1:1) fachowcy nazwali "cudownym".
- Dostałem superpodanie, spojrzałem bramkarzowi w oczy i trafiłem - opowiada "Król Artur", który trafia w Bundeslidze raz za razem, ale mecze reprezentacji Polski ogląda w telewizji.
- Z tego, co się orientuję, to z Litwą zagrała reprezentacja polskich ligowców. Trochę dziwi mnie to, że do kadry powoływani są piłkarze, którzy dwa razy dobrze kopną piłkę. To obniża rangę reprezentacji. W Niemczech jest to nie do pomyślenia i spójrzmy, jakie wyniki osiąga ich drużyna narodowa. W kadrze powinni grać najlepsi, bez względu na wiek - uważa Artur.
Ledwo wrócił, a już jest w formie
Wichniarek jest najlepszy w Arminii, a wracający do formy po kontuzji Ireneusz Jeleń już bryluje we francuskim Auxerre. W meczu poprzedniej kolejki z Lorient (0:0) bramki jeszcze nie strzelił, ale zaległości nadrobił w 52. minucie sobotniego spotkania z Nancy (wygranego przez Auxerre 2:0).
- To niesamowite, ale Irek dopiero co wrócił na boisko po kontuzji, a już jest w świetnej formie - zachwyca się menedżer Jelenia Tomasz Kaczmarczyk. - Wszyscy w Auxerre czekali na niego jak na "Zbawiciela". Z Nancy był wysuniętym napastnikiem. Gol, którego strzelił, nie był może piękny, ale dla Irka bardzo ważny. W tej formie na pewno nie odstawałby od piłkarzy reprezentacji Polski. No, ale trenerzy kadry mają swoich faworytów... - kończy Kaczmarczyk.