To był pierwszy od wielu miesięcy mecz reprezentacji Polski, który na żywo mogli obejrzeć kibice (zapełniona była połowa trybun). Fani, z którymi rozmawialiśmy przed spotkaniem, byli zachwyceni. - Wreszcie! Już dłużej nie mogliśmy czekać, dopingowanie drużyny z trybun to zupełnie coś innego – mówili nam rozemocjonowani fani. Gorąca atmosfera była przed meczem, a fani z całych sił odśpiewali Mazurka Dąbrowskiego. Później był głośny doping, a nawet meksykańska fala.
Trzeba przyznać, że Paulo Sousa ma wyjątkową zdolność do zaskakiwania składem. Na mecz z Rosją wystawił kompletnie eksperymentalną jedenastkę z trzema nominalnymi napastnikami w składzie. Przyniosło to błyskawiczny skutek, bo Jakub Świerczok już w 4. minucie po błędzie rosyjskiej obrony wyprowadził Polskę na prowadzenie.
Potem mecz wyraźnie stracił na atrakcyjności, a Rosjanie, którzy grali w optymalnym składzie, coraz częściej zaczęli dochodzić do głosu. Wyrównali szybko, bo już w 21. minucie po golu Karawajewa (błąd debiutanta Tymoteusza Puchacza). W 54. minucie kibice byli już wyraźnie zniecierpliwieni i zaczęli skandować nazwisko siedzącego na ławce Roberta Lewandowskiego. „Lewy” jednak na boisko nie wszedł, a Rosjanie coraz groźniej atakowali. Kolejne gole jednak nie padły. Plusy? Za gola i ciąg na bramkę Jakub Świerczok, a za doskonały przegląd pola Mateusz Klich. Dobrze zagrał również Grzegorz Krychowiak. Minusy? Test oblał Tymoteusz Puchacz, który do błędu przy golu dołożył szereg niepewnych interwencji. Błąd przy golu popełnił również Łukasz Fabiański, a w ataku niewidoczny był Dawid Kownacki.
Polska - Rosja: dlaczego nie gra Robert Lewandowski? Przyczyny nieobecności kapitana