- Mogłem się uprzeć i na siłę dobić do tej magicznej "100". Jednak nie chciałem robić ludzi w balona. Taki mam charakter, że nie lubię oszukiwać. 96 występów to także ładna liczba i powód do dumy. Poza tym jak by to wyglądało? Zostałbym rekordzistą, wyprzedził Grzegorza Lato, który w kadrze zrobił o wiele więcej niż ja - mówi Jacek Bąk (35 l.), który właśnie postanowił zakończyć reprezentacyjną karierę.
W drużynie narodowej grał przez piętnaście lat. W tym czasie dwukrotnie uczestniczył w mistrzostwach świata 2002 i 2006 oraz w ME 2008. Po raz pierwszy w drużynie biało-czerwonych pojawił się w 1993 roku, w towarzyskim meczu z Cyprem za kadencji trenera Andrzeja Strejlaua.
Zatrzasnął się w toalecie
- Debiut pamiętam doskonale, bo z wrażenia zatrzasnąłem się w... toalecie - opowiada Bąk. - Zespół już wychodził na boisko, a tu wszyscy patrzą, że gdzieś zapodział się Bąk. Siedziałem i mocowałem się z drzwiami. Zgrzałem się bardzo, chciałem je nawet wyważyć. Szarpanina z drzwiami trochę trwała, ale wyszedłem z niej zwycięsko - uśmiecha się i przytacza historię, jak został "namaszczony" na reprezentanta kraju.
- Rada drużyny wymyśliła, że powinienem przejść chrzest i wkupić się w łaski starszyzny. Musiałem wykonać taniec z kelnerką. Biegałem więc od jednej pani do drugiej, ale żadna nie chciała ze mną zatańczyć! Tłumaczyły się, że nie potrafią. Nie wiedziałem, że wszystko wcześniej było ustawione przez chłopaków, którzy mieli z całej zabawy niezły ubaw - twierdzi.
Bąk w drużynie narodowej dorobił się kilku oryginalnych pseudonimów: Parasol, Długopis, Icy, ale ostatecznie został Komarem.
Parasol na mżawkę
- Jak w bramce stawał Jarek Bako lub Józef Wandzik, to żartowano, że wystawiamy parasole na duży deszcz - przypomina. - Jak ja pojawiałem się na boisku, to wiadomo było, że jednak deszcz będzie spokojny. Co najwyżej jakaś mżawka - uśmiecha się.
- W tamtych czasach zdarzały się dziwne sytuacje. Choćby to, że w jednym z meczów zagraliśmy w koszulkach... HSV Hamburg. Barwy takie same, a zamiast logo niemieckiego klubu naszyto naszego orzełka - mówi "Komar", który w domowej kolekcji posiada koszulki takich asów światowych stadionów, jak Maldini, Ballack, Henry czy Pauleta.
Bąk wierzy, że z trenerem Leo Beenhakkerem reprezentacja Polski zakwalifikuje się do mistrzostw świata 2010.
- Ja się żegnam, ale nie ma tragedii, bo jest w zespole świeża krew - zauważa. - Jestem spokojny i wiem, że w obronie nie będziemy mieli problemów. Żałuję, że choć na wielkich turniejach byłem trzy razy, to nigdy nie udało się nam wyjść z grupy. Ale nie pytajcie mnie dlaczego? Sam nie znajduję odpowiedzi - kończy Bąk.