Holender zachowuje się, jakby zjadł wszystkie rozumy, nie przyjmuje żadnej krytyki. Ale nie tylko Zbigniew Boniek nie chce już przed nim klękać, grono jego klakierów ogranicza się już chyba tylko do Marty Alf i jednego dziennikarza. Jeszcze rok temu był demiurgiem, teraz jest żałosny, zagubiony jak skarpetka nie do pary.
Byliśmy gorącymi orędownikami zatrudnienia Beenhakkera w Polsce. To "Super Express" polecał go prezesowi Listkiewiczowi, jako pierwszy przeprowadził z nim wywiad, w którym Leo deklarował chęć pracy w naszym kraju. Nie żałujemy poparcia dla Beenhakkera. Wykonał w Polsce wielką robotę i chwała mu za to. Ale widać gołym okiem, że już się wypalił. Widzą to wszyscy z wyjątkiem Beenhakkera.
Leo, odejdź! Skoncentruj się na jednej robocie, zajmij się Feyenoordem!