Brożek nie może być jednak w pełni zadowolony. Wciąż ma kłopoty zdrowotne i nie wiadomo, czy zdąży na mecz ze Słowenią.
- Noga wciąż mnie boli. Kiedy szybciej ruszam do piłki, to od razu czuję mocne ukłucie, a wiadomo, jaki jest mój styl. Zrywam się, szarpię... Żebym mógł pokazać wszystko, co potrafię, to muszę być w stu procentach zdrowy. A tak jeszcze nie jest - mówi król strzelców polskiej ligi. Na szczęście do meczu ze Słowenią zostało jeszcze trochę czasu i jest nadzieja, że "Brozio" wyzdrowieje. Tymczasem Leo chucha na niego i dmucha.
- Fajnie, że miałem taki indywidualny trening z trenerem. Mieć kogoś takiego do wyłącznej dyspozycji przez ponad godzinę to duża sprawa - uśmiecha się Brożek, któremu w pewnym momencie Leo zaaplikował ćwiczenie polegające na strzelaniu do pustej bramki z kilku metrów. Złośliwi mogliby powiedzieć, że to ulubiony sposób strzelania przez Brożka goli, ale tak było wcześniej. W obecnej formie wiślak zdobywa bramki niemal z każdej pozycji.
- To nie jest dla mnie jakiś kolejny mecz, kolejne powołanie. Podchodzę do tego strasznie poważnie, bo to może być przełomowy moment mojej kariery. Beenhakker daje mi szansę, a ja chcę zostać w tej kadrze jak najdłużej. Dlatego te mecze mają dla mnie ogromną wagę. Jeśli tylko wygram z kontuzją, to obiecuję, że zobaczycie Brożka z najlepszych chwil w Wiśle - zapewnia nasz napastnik.
Paweł, trzymamy za słowo!