W niemal każdym wywiadzie przed meczem kadrowicze zgodnie przyznawali, że passa ośmiu meczów bez zwycięstwa zaczyna im powoli ciążyć. I wprawdzie gra była coraz lepsza, ale podopieczni Franciszka Smudy (62 l.) liczyli na debiutancki triumf na nowym stadionie Lecha.
I nie zawiedli. Od początku wykazywali się znacznie większą determinacją niż warte grube miliony euro gwiazdy z Afryki. Imponowali przede wszystkim Adrian Mierzejewski (24 l.) i Robert Lewandowski (22 l.), który sprawiał wiele problemów obrońcom "Słoni". To właśnie napastnik Borussii znakomicie wykorzystał sytuację sam na sam i strzelił pierwszą bramkę dla Polski. To bardzo ważne trafienie dla "Lewego" z dwóch powodów. Po pierwsze czekał na gola w kadrze od ponad dwóch miesięcy, a po drugie - pierwszy raz od transferu do Borussii pojawił się na stadionie Lecha.
Gdy wydawało się, że dowieziemy prowadzenie do przerwy, po błędzie Wojtkowiaka i Jodłowca wyrównującą bramkę strzelił kolega Ludovica Obraniaka z Lille, Gervinho. "Ludo" szybko zrewanżował się jednak napastnikowi "Słoni". I to jak! W drugiej połowie wspaniale przymierzył z rzutu wolnego, a podkręcona piłka wpadła obok bezradnego bramkarza.
To jednak nie koniec popisów Polaków. Do końca grali z wielką determinacją, która przyniosła drugiego gola świetnego wczoraj Lewandowskiego. Ostatecznie wygraliśmy 3:1 i mamy nadzieję, że na następne zwycięstwo nie będziemy musieli czekać kolejnych ośmiu miesięcy.