Wszystko zaczęło się od fatalnego urazu w meczu towarzyskim z Ukrainą, kiedy Milik padł na murawę już w pierwszej minucie spotkania na Narodowym. Uraz wykluczył go z udziału w EURO 2024 i zapoczątkował niespodziewanie długą rehabilitację. Bo początkowo mówiło się o kilku tygodniach przerwy, ale każda nowa prognoza okazywała się równie złudna, co poprzednia.
Zero minut, ale zostanie w Juve
Sezon w Serie A dobiega końca, a licznik występów Milika zatrzymał się na... zerze. Nic dziwnego, że we włoskich mediach zawrzało. Juventus miał rozważać rozstanie z Polakiem, którego kontrakt – 3,5 miliona euro netto rocznie – stawał się coraz większym balastem dla turyńskiego giganta.
Ale oto niespodzianka: według informacji przekazanych przez renomowanego dziennikarza Alfredo Pedullę z La Gazzetta dello Sport, Milik nie tylko zostanie w klubie, ale ma przedłużyć kontrakt do 2027 roku. Nowa umowa będzie jednak mocno "odchudzona" – pensja napastnika zostanie niemal o połowę zmniejszona i wyniesie ok. 1,7–1,8 mln euro rocznie.
Przyłapany na lodach
Co więcej, nawet jeśli Milik wróci do pełnej sprawności, Juventus może zdecydować się na jego wypożyczenie. Celem? Odbudowa formy w mniej wymagającym środowisku i zdjęcie z klubu części kosztów jego utrzymania.
Tymczasem Arkadiusz Milik, choć wciąż pozostaje poza boiskiem, nie rezygnuje z małych przyjemności. Jak donosi jeden z turyńskich fotoreporterów, piłkarz został ostatnio przyłapany, jak późnym wieczorem… wymyka się po lody. Dyskretnie, bez klubowej kurtki, z czapą na głowie i okularami przeciwsłonecznymi na nosie, ale z wyraźnie lodową misją. Czy to smak powrotu do gry?
Agata Sieramska, dziewczyna Arkadiusza Milika
