"Super Express": - Na kadrę spadła fala zasłużonej krytyki...
Ludovic Obraniak: - Wymagania wobec kadry zawsze są duże. Mecz ze Szkocją nie był rewelacyjny, ale jakieś plusy jednak były. W obronie trzymaliśmy się nieźle do momentu utraty gola. Szkoci mieli w całym meczu pół sytuacji i niestety strzelili. My stworzyliśmy 4-5 okazji, ale zabrakło precyzji. Graliśmy bez Kuby i "Lewego". Nikomu nie trzeba tłumaczyć, co to oznacza.
Piłka nożna kobiet: Polki wygrywają z USA w pierwszym meczu Istria Cup
- Jak podsumujesz swój powrót z punktu widzenia aklimatyzacji w zespole?
- Jestem bardzo zadowolony. Starałem się pokazać, również trenerowi i drużynie, że ostatnio dużo pracowałem nad nauką polskiego. Po treningach częściej niż wcześniej zostawałem z kolegami na kawie, żeby pogadać, zintegrować się, lepiej poznać. Nie chcę być świętą krową. W Warszawie w ostatnich dniach był też ze mną mój nauczyciel polskiego. Starałem się też rozmawiać z dziennikarzami po polsku, na tyle na ile umiem.
- Trener umieścił cię w pokoju z Michałem Pazdanem właśnie po to, aby wymusić rozmawianie po polsku
- To bardzo dobry pomysł. Mówimy po polsku, prawda, Michał? (Obraniak zwraca się do Pazdana - red.). Dodatkowym plusem było to, że po latach spotkałem "brata" ze szkółki FC Metz, Rafała Szukałę. Kilka lat spędziliśmy tam razem i teraz odnaleźliśmy się po latach. Super, bo Łukasz to świetny gość.
- Nie obawiałeś się, jak cię przyjmą kibice?
- Jeśli czegoś się mogłem obawiać, to raczej wrogiego przyjęcia ze strony niektórych dziennikarzy. Bo kibice zawsze okazywali mi dużo serca. I teraz też świetnie się wobec mnie zachowywali. Dziękuję im za wsparcie, bo to też wielka motywacja, żeby być w tej drużynie i jej pomóc.
- Jak oceniasz pierwsze tygodnie w Werderze?
- Jestem bardzo zadowolony z tego transferu. Zdążyłem już strzelić gola kolejki w Bundeslidze i zagrać w meczu z HSV, to takie derby. Atmosfera była niesamowita. Jedyne, co mi doskwiera, to brak rodziny. Wciąż nie znalazłem domu w Bremie, mieszkam w hotelu, bardzo mi brakuje żony i dzieci. Ale mam nadzieję, że wkrótce do mnie dołączą.