Maciej Makuszewski: Nie chciałem się rozpłakać podczas hymnu

2017-09-06 4:00

Skrzydłowy Lecha Poznań jest największym wygranym ostatniego zgrupowania kadry. Pomocnik Maciej Makuszewski (28 l.) przebojem wdarł się do reprezentacji Polski. Debiutował z Danią (0:4), a z Kazachstanem (3:0) wybiegł już w podstawowym składzie i asystował przy golu Arkadiusza Milika (23 l.). Oba występy były dla "Makiego" niezapomnianym przeżyciem.

- Ochłonąłeś już po meczu z Kazachstanem?

Maciej Makuszewski: - Wielka sprawa zagrać w reprezentacji pierwszy raz od początku przed własną publicznością. To niesamowite wyjść w pierwszym składzie z tak świetnymi piłkarzami. Cała rodzina była na spotkaniu, a wielu przyjaciół oglądało je przed telewizorami. Chciałem wyjść, dać z siebie wszystko i tak też zrobiłem.

- Pierwsza bramka padła po akcji trzech piłkarzy, którzy wskoczyli do podstawowego składu po wpadce z Danią. To był nos trenera Adama Nawałki?

- Mamy świetnego trenera, który zawsze ma plan na mecz. Zawsze analizuje, jest świetnym strategiem. To jego rola. Jestem bardzo dumny i bardzo mu dziękuję, że na mnie postawił. Myślę, że trener miał nawet więcej wiary we mnie, niż ja przed tym zgrupowaniem sam w siebie. Wlał we mnie pozytywne bodźce i to się na pewno przełoży na moją pracę w przyszłości.

- Pokonaliśmy Kazachstan 3:0, ale ten mecz wcale nie był taki łatwy. Zgadzasz się?

- Przeciwnicy w grupie jeszcze się przekonają, że Kazachstan to bardzo niewygodny rywal, walczący o każdą piłkę. Cieszę się, że udało się nam zdobyć pierwszą bramkę w miarę szybko. Dodało nam to jeszcze więcej tej energii, żebyśmy chcieli strzelać kolejne gole. Szkoda, że dopiero w drugiej połowie to się stało. Wynik cieszy.

- To był twój pierwszy raz w kadrze na PGE Narodowym. Jak się czułeś?

- Na początku nie chciałem płakać. Jak był hymn, naprawdę chodziły mi ciarki po plecach. To wielkie emocje. To jest duma - wyjść w koszulce reprezentacji przed własną publicznością. Niesamowite. Komplet kibiców, każda akcja - wrzawa. Tylko grać, dać z siebie maksa i oby zwyciężać, jak najwięcej razy.

- Zapomnieliście już o przegranej z Danią?

- Na pewno z tyłu głowy jest to spotkanie, bo nie ma co ukrywać, to była bolesna porażka. Chcieliśmy się zrewanżować i przed własną publicznością pokazać, że to był wypadek przy pracy. Z Kazachstanem walczyliśmy o każdą piłkę i mieliśmy chęć, aby jeszcze w 90. minucie strzelać kolejne bramki. To pokazuje, jaki jest głód zwycięstwa, jaki jest głód strzelania i tego upragnionego awansu do mistrzostw świata. Myślę, że ta drużyna jest w stanie to zrobić, ale musimy dalej cały czas pracować, nie spoczywać na laurach. I na pewno tak będzie, bo każdy jest ambitny.

- Z Danią i Kazachstanem zagrałeś z "10". Skąd taki wybór?

- Chcę rozwiać wątpliwości. Ja tego numeru sam nie wybrałem, nie prosiłem o niego. Byłem w ogóle zaskoczony, że taki numer otrzymałem. Pomyślałem: przyjechałem pierwszy raz, a od razu dostałem "dychę" i zaraz będzie, że się spalę. Ale o tym nie myślałem. To numer, z którym grają wielcy gracze na świecie, ale do tego tak nie podchodzę. Nie przejmowałem się tym, że gram z "dychą".

El. MŚ 2018: Co musi się stać, by Polska zajęła 1. miejsce w grupie? [SCENARIUSZE AWANSU, ANALIZA]

Tomasz Hajto ostro o krytyce swoich komentarzy: Mam na to wyje****

Anna Lewandowska i inne partnerki kibicowały polskim piłkarzom [GALERIA]

Najnowsze