Maciej i Wojciech Szczęsny, 2009 rok

i

Autor: CyfraSport Maciej i Wojciech Szczęsny, 2009 rok

Maciej Szczęsny miał poważne problemy! Chuligani chcieli spalić mu dom, ryzyko wisiało w powietrzu

2021-10-06 17:12

Maciej Szczęsny miał w przeszłości poważne problemy. Były bramkarz reprezentacji Polski, Legii i Widzewa przyznał w wywiadzie ze "sport.pl", że gdy zdecydował się odejść do łódzkiego klubu, spotkał się z wyjątkowo złym przyjęciem kibiców z Warszawy. Były bramkarz przyznał, że chuligani związani ze środowiskiem kibicowskim Legii planowali nawet spalić mu dom.

Maciej Szczęsny miał niezwykle duże problemy. Były bramkarz reprezentacji Polski postanowił opowiedzieć w rozmowie ze "sport.pl", z jak dużymi problemami zmagał się, kiedy odszedł z Legii Warszawa do Widzewa Łódź. Okazuje się, że nad piłkarzem zawisły wtedy czarne chmury, a chuligani z Warszawy chcieli mu się odpłacić odejściem do rywala spaleniem domu. Prawda wyszła na jaw.

Szczęsny zatrzymany za jazdę po pijaku. Przyznał się, tak tłumaczył powody

Maciej Szczęsny miał poważne problemy. Chcieli spalić mu dom!

Szczęsny, który o swojej karierze opowiedział w trakcie rozmowy ze "sport.pl", przyznał, że jego odejście do Widzewa Łódź z Legii Warszawa było wyjątkowo stresującym doświadczeniem. Szczególnie, że kibice Legii nie chcieli darować byłemu idolowi "zdrady" barw klubowych i postanowili zemścić się na nim atakiem na jego dom.

- Pamiętam że wygrałem z Widzewem 3:2 pamiętny mecz na Łazienkowskiej i tuż po nim dowiedziałem się, że kibole Legii od dawna byli umówieni, że jeśli Widzew wygra, to pójdą mi spalić chatę. Siadłem więc sobie w ustronnym miejscu w szatni i zadzwoniłem do prezesa Pawelca, tłumacząc, że z jednej strony chcę pojechać do Łodzi z chłopakami świętować, a z drugiej strony bardzo bym nie chciał, żeby mi bandyci spalili chatę, a w chacie kobietę - opowiadał Szczęsny.

Jan Tomaszewski mówi o atmosferze dramaturgii w kadrze. Mocno oberwało się Sousie

Maciej Szczęsny dostał pomoc od...Leszka Millera

Okazuje się, że ówczesny prezes Widzewa Łódź miał znajomości, które pozwoliły Szczęsnemu ocalić jego dom. Mowa o Leszku Millerze, który wówczas był szefem MSWiA.

- Na to Pawelec mówi: "A to wyjątkowo dobrze trafiłeś, bo ja jestem tu w takim towarzystwie, które może dużo pomóc. To może ja oddam telefon i powiesz, Maćku, jeszcze raz to, co masz do powiedzenia?". No i oddał telefon, a ja usłyszałem: "Miller, dzień dobry, słucham panie Maćku". Wówczas Leszek Miler był ministrem spraw wewnętrznych. Jak mu zreferowałem wszystko, to powiedział "Pan spokojnie jedzie do Łodzi i się bawi, gratuluję. A o mieszkanie i kobietę może pan być spokojny, tylko mam prośbę, żeby pan ją uprzedził, że się ludzie przyjdą zameldować, więc żeby się nie bała otworzyć. I żeby wiedziała, że to ona ma zdecydować, kiedy mają odjechać: czy rano, czy za dobę, czy za tydzień". Miller obiecał, że będzie pilnowane i chuligani szybko zostaną zniechęceni. Słowa dotrzymał. Przyjechali trzej panowie trzema tajnymi autami, ale tak ustawionymi, że jak grupki przychodziły, to widziały, jak z aut wychodzą postawni ludzie i się ze sobą komunikują. Chłopcy z szalikami po półtorej doby odpuścili. - opowiadał Maciej Szczęsny.

Najnowsze