Marcin Cabaj dla gwizdek24.pl: W Izraelu takich "Meliksonów" do wyjęcia jest jeszcze wielu - WYWIAD

2011-07-29 14:05

Marcin Cabaj (31 l.) choć słynął z wpuszczanych baboli, był rozpoznawalną postacią Ekstraklasy. Zimą jednak nie potrafił dogadać się z Januszem Filipiakiem co do nowego kontraktu. Wkrótce zaczął szukać klubu na własną rękę. W międzyczasie trenował nawet z IV-ligowym Hutnikiem. Aż w końcu nadeszło nieoczekiwane rozwiązanie i podpisał kontrakt z Hapoelem Ber-Szewa, z którym niedawno przebywał  na zgrupowaniu w Opalenicy w Wielkopolsce.

Gwizdek24.pl: - Jakim cudem trafiłeś do Izraela będąc bezrobotnym?

Marcin Cabaj: - Właśnie też się zastanawiam. Nie mam pojęcia. Któregoś dnia zadzwonił telefon i zaproszono mnie na testy. Nie chciałem przedłużać kontraktu z Cracovią i przez ostatnie pół roku bywało ciężko. Mam już przecież trójkę z przodu, a wtedy trudniej się szuka klubu. Muszę też myśleć o przyszłości, stąd ten kierunek.

- Jak się komunikujesz z nowymi kolegami i sztabem?

- Trochę po angielsku, trochę po hebrajsku. Łapię podstawowe boiskowe zwroty, typu: „wróć”, „plecy”, „moja”. Mogę już pokrzykiwać na kolegów i korygować ustawienie. Nie ma opcji bym zaczął czytać, bo wiadomo, że pismo hebrajskie przypomina europejczykom dziwne wzorki.

Przeczytaj koniecznie: Mariusz Wach kontra Kevin McBrid: Być albo nie być Wacha

- Trudno się zatem wkomponować w nową ekipę ze względu na barierę językową i kulturową?

- Nie jest źle. Najlepiej dogaduję się z Avią, naszym kapitanem i oczywiście z bramkarzami. Generalnie to całkiem wesoła ekipa. Jestem jednym z bardziej doświadczonych zawodników.

- Jakie nadzieje na przyszły sezon?

- Chcemy wejść do play-offów, bo za to nieźle płacą. Mamy strasznie odmłodzony skład – wprowadzono kilku 18-latków. Trudno powiedzieć coś o trenerze i jego podejściu do mojej osoby, bo często w Polsce nie można rozgryźć  szkoleniowców po pół roku przebywania z drużyną. Na razie w siedmiu sparingach wpuściłem tylko jedną bramkę, przeciw ŁKS-owi. Zapowiada się nieźle.

- Co się rzuca w oczy już na pierwszych treningach?

- Brak dyscypliny taktycznej. Każdy biega, jak chce, kiwa się z czterema przeciwnikami zamiast podać. Jedenastu takich piłkarzy, jak Melikson to byłaby porażka zespołu. Inna spraw, że już teraz widać, że w Izraelu takich Meliksonów do wyjęcia jest jeszcze wielu.

Patrz też: Polonia - Lechia. Kibice wejdą na stadion

- Przewija się temat Maora w rozmowach w szatni, na zgrupowaniu?

- Naturalnie. Po jego odejściu zimą zespół zdobył tylko sześć punktów – to pokazuje, ile dla nich znaczył. W ogóle władze klubu nie chciały go sprzedawać, ale 700 tys. euro zrobiło swoje. Pozbawiono drużynę płuc, może jednak ktoś się okaże objawieniem. Wtedy pewnie znowu go sprzedadzą.

- W Polsce przyjemniej się trenuje?

- Zdecydowanie. Ber-Szewa leży blisko strefy Gazy, ale na szczęście się uspokoiło i nic nam nie zagraża. To całkiem blisko Egiptu, temperatura nie daje trenować – 35 stopni to minimum, za plecami mam pustynię i zero wiatru. Masakrycznie gorąco.

Najnowsze