Wydarzyło się to 10 lat temu, dokładnie 11 sierpnia 2007 r. podczas meczu drugiej ligi. Lewandowski był wówczas piłkarzem Znicza Pruszków, który grał na wyjeździe z ŁKS Łomża. W 41. minucie, przy stanie 2:1 dla gospodarzy, "Lewy" wykonywał jedenastkę.
Nie patrzył w oczy, nie zagadywał
- Strzelił inaczej, niż robi to teraz - opowiada Chachuła. - Wtedy nie stosował jeszcze takiego jak obecnie zwolnienia rytmu biegu, ale zmylił mnie kompletnie. Poszedłem w mój prawy róg, a on strzelił w drugi. Nie patrzył mi w oczy, nie zagadywał. Podszedł i pewnie uderzył. Gdybym nawet poszedł w ten róg, to miałbym marne szanse, aby to wybronić.
Chachuła po raz pierwszy o obiecującym napastniku usłyszał przed startem wspomnianego sezonu.
- Zagraliśmy ze Zniczem sparing w Warszawie na stadionie Ursusa, a Robert... strzelił mi gola z akcji - przypomina sobie Chachuła. - Zapamiętałem go, bo mimo młodego wieku wyróżniał się. Nie sądziłem jednak, że będzie światową gwiazdą. Tamten mecz w lidze przegraliśmy ze Zniczem 2:4. To był mój debiut w ŁKS-ie i w starej drugiej lidze. W ogóle miałem w tamtym spotkaniu dwa karne, drugi pod koniec zawodów, ale Roberta już nie było na boisku. Po tamtym spotkaniu ze Zniczem zwolniony został Jan Makowiecki, a zastąpił go w roli grającego trenera Grzegorz Lewandowski, był gracz Legii.
Od bramki do salonu masażu orientalnego
Chachuła docenia klasę asa kadry podczas wykonywania jedenastek. - Proszę spojrzeć, jak Robert zachowuje się podczas strzelania karnych, obserwować jego twarz - zwraca uwagę. - Wyróżnia go to, że nie patrzy na piłkę, a na to, co robi bramkarz, czeka na jego ruch. Większość piłkarzy w ostatniej chwili przed strzałem zerka jeszcze na futbolówkę, a Robert tego nie robi. Fenomen!
"Lewy" gra teraz o najwyższe cele, a Chachuła występuje obecnie w czwartoligowym Orkanie Buczek.
- Gram dla przyjemności - mówi. - Mam własną działalność gospodarczą, prowadzę salon masażu orientalnego i ajurwedyjskiego przy siłowni Fru w Zgierzu. Najwyżej, jeśli chodzi o poziom piłkarski, zagrałem właśnie w Łomży, na zapleczu Ekstraklasy. Nie jestem jednak zawiedziony. Tak się życie potoczyło. Mam trójkę dzieci i w pewnym momencie musiałem wybrać. To nie tak, że umiejętności brakowało. Raczej szczęścia. grając w Sokole Aleksandrów Łódzki odniosłem kontuzję. Złamałem żuchwę, a upadając, skręciłem kostkę. Podwójny pech. Wtedy stwierdziłem, że trzeba poszukać innego stałego zajęcia - kończy pierwsza "ofiara" Lewandowskiego.
Pierwszy karny Lewego. Via @UEFAComPiotrK i @szczepanmar pic.twitter.com/TLPILL1INv
— Michał Chojecki (@chechaouen) September 22, 2017