Za bramkami grille i ogniska, na boisku stery tekturowych tacek i plastikowych kubków. Oj, zmieniły się nam przyzwyczajenia. Dmuchana zjeżdżalnia i konkurs w rzucie... kiełbasą - na takie atrakcje trafiłem w gminie na Kujawach. Szkoda, że nie są to sporty olimpijskie, bo urobek medalowy mielibyśmy spory. Zresztą wyczynowi sportowcy, bo przynajmniej w teorii są nimi pierwszoligowi piłkarze, niewiele lepsi. Kilku ich z drużyny walczącej o utrzymanie widziano w nocnych lokalach dwa dni przed ważnym meczem. To już nie czasy, gdy Ernest Pohl strzelał gole po kilku głębszych, a Kazimierz Deyna po miłosnych uciechach do białego rana. Inne czasy, inne wymagania. Może lepiej, gdy klub zalega z wypłatami zamiast płacić na czas? Przynajmniej na balangi zabraknie. Żart tyleż głupi co smutny.
Zaczęły się przygotowania do kolejnego Campusu Polska Przyszłości. Pośród kilku bloków tematycznych jeden idealnie pasuje do sportu. To "komfort życia", hasło pojemne jak kosmos. Dla mnie to sport był zawsze wyznacznikiem komfortu życia. Gdy byłem małolatem, studentem, dziennikarzem, prezesem, pseudo celebrytą i teraz, gdy jestem pełnym życia emerytem. Obecne młode pokolenia mają na sport - jak to się w ich języku mówi - wylane. Liczba ludzi uprawiających go choćby amatorsko spada, a sprawność fizyczna polskich dzieci jest żenująca, zawstydzająca. Apeluję do Rafała Trzaskowskiego, jednego z fajniejszych polityków nad Wisłą, by znalazł na swoim Campusie dużo, bardzo dużo miejsca dla kultury fizycznej. Może powinien ustawić wszędzie stoły do gry w teqball i rozruszał towarzystwo "starych malutkich" jak mówi się na nastoletnich polityków w garniturkach i okularkach. Często też z oponą nad paskiem u spodni.
Były reprezentant kraju gra w czwartej lidze i zarabia 20 tysięcy. Nie forintów ani czeskich koron, a złotówek. Jednocześnie dwie klasy niżej, w lidze okręgowej, klub Grom Nakla otrzymuje od gminy 23 tysiące. Rocznie, nie miesięcznie. Zawodnicy jeżdżą na mecze prywatnymi autami, sami rysują linie i wieszają siatki na bramkach. Właśnie wygrali 4:0 a zespół przepłaconego gwiazdorka ze stolicy przegrał 1:4 z ekipą z małego miasteczka.
Wiem od prawdziwych autorytetów, że Michał Probierz rozmawia indywidualnie z każdym zawodnikiem prowadzonej przez siebie drużyny. Czy to w klubie czy w reprezentacji. Bardzo w tym przypomina legendarnego Kazimierza Górskiego i bardzo się różni od portugalskich poprzedników w kadrze. Górski doskonale wiedział, który z jego podopiecznych ma problemy wychowawcze z dziećmi, ciche dni z żoną, chorych rodziców. Ze szkolnych lat najlepiej wspominam tych nauczycieli, którzy ze mną rozmawiali, zachęcali do wyjścia poza kanon lektur. W telewizji włoskiej pracę sędziów na EURO będzie analizowało trzech wybitnych ekspertów. W Polsce tym razem "okienka sędziowskiego" nie będzie. Pewnie założono, że wszyscy arbitrzy poprowadzą mecze tak koncertowo jak czyni to Szymon Marciniak. Oby! Rzecz jednak nie tylko w wytykaniu błędów, także w edukowaniu.