„Super Express”: - Nie potrafiliśmy wygrać żadnego z dwóch meczów u siebie, więc jak ocenić pracę Michała Probierza?
Tomasz Kłos: - Wiadomo, że Michał przejmował reprezentację w dużym dyskomforcie. Nie wiem czy powołania na dwa pierwsze mecze były przez niego trafione, ale miał prawo, żeby sprawdzić nowych zawodników. Jednak nie przełożyło się to na mecz z Czechami. Dlatego pewne decyzje Michała są niezrozumiałe.
- Które?
- Brak Bartka Bereszyńskiego w reprezentacji. To piłkarz, który nawet nie grając w klubie, jak było wiosną w Napoli, nigdy nie schodził poniżej pewnego poziomu. Ma taką mentalność, że zawsze można liczyć na niego na obu bokach obrony. Moim zdaniem Paweł Bochniewicz nie zdał egzaminu, a wejście za niego Patryka Pedy po czym zdjęcie go z boiska, to był policzek ze strony Michała. Najpierw mu ufa wystawiając w dwóch meczach, a później szybko zdejmuje i to jest niekonsekwencja selekcjonera.
- Probierz tłumaczył to zmianą taktyki i przejściem do ofensywy.
- To jest usprawiedliwienie trenera, mnie takie coś nie nie przekonuje i nie zgadzam się z tym. Trener z takim doświadczeniem jak Michał, tym bardziej powinien wiedzieć, co to znaczy zrobić coś takiego piłkarzowi i jak on może się czuć. Jeśli trener tego nie czuje, to jest źle.
- Probierz poradzi sobie w dalszej pracy?
- Żadnemu trenerowi nie byłoby w tej sytuacji łatwo pracować z kadrą, ale wiedział na co się porywa. Ma mnóstwo roboty. Z jednej strony mu zazdroszczę a z drugiej współczuję. Jak pamiętam Michała z ŁKS-u, to dawał sobie radę w trudnych sytuacjach i zaskoczył bardzo pozytywnie, stąd moje dobre zdanie o nim. Ciekawi mnie jak sobie poradzi w kadrze, a przecież wkrótce przyjdą baraże i tutaj nie może sobie pozwolić nawet na moment, żeby coś przespać, bo to jest być albo nie być dla kadry, a także dla niego.
- Już teraz pojawiają się pytanie, czy powinien pozostać na stanowisku w wypadku przegrania baraży i braku awansu na Euro.
- Z tego co ja widzę, to na razie nie ma konsekwencji w jego działaniach i decyzjach. Gra reprezentacji, w zasadzie każdej drużyny, powinna zaczynać się od obrony, a my szafujemy tą obroną i pozwalamy sobie na różne ustawienia z różnymi piłkarzami, a to nie cementuje i nie scala gry obronnej. Wygląda to jakby był czas próby różnych ustawień, ale tego czasu nie ma. Wrócę raz jeszcze do Patryka Pedy. Jeśli Michał byłby konsekwentny, to wystawiłby jego w pierwszym składzie, a nie Bochniewicza przeciwko Czechom. A wpuszczenie Pedy po przerwie, a następnie zdjęcie z boiska wygląda tak, jakby ten piłkarz nie był ważnym elementem dla selekcjonera i hierarchia oraz pozycja tego piłkarza po meczach w październiku, gdzieś się rozmyła. Jeśli wierzy w tego piłkarza i mu ufa, to dlaczego miałby nie pasować do taktyki na Czechów. Czyli co, już nie wierzy w niego? Czy tak to ma wyglądać, że w każdym meczu będzie siedmiu zawodników zmieniał? Chcemy wygrać mecz, a trener wystawia trzech defensywnych pomocników, co jest dla mnie w ogóle niezrozumiałe.
Trener reprezentacji Polski nagle odchodzi! Dopadła go mroczna przeszłość, PZPN musiał zareagować
- Dużo ma pan zastrzeżeń do selekcjonera.
- Będę mówił zarówno o tym, to co mi się nie podoba, jak i to co jest pozytywne. Wypowiadałem się o Janku Bednarku, że nie zasłużył wcześniej na miejsce w kadrze, to uważam, że meczu z Czechami zagrał bardzo poprawnie.Brak powołania na poprzednie mecze utkwił mu w głowie. Dobra gra w klubie, wybieranie do jedenastki kolejki w Championship przełożyło się na grę w reprezentacji. To jest piłkarz do pierwszej jedenastki w reprezentacji. Inna sprawa, że nie mamy przywódcy w linii obrony jakim był Kamil Glik.
- Poradzimy sobie w barażach i awansujemy na Euro?
- Wierzę, że mimo wszystko awansujemy. Michał ma przegląd sytuacji po dotychczasowych meczach i musi to wszystko poukładać. W meczach o wszystko, co pokazał baraż ze Szwecją potrafimy grać. Wierzę w reprezentację, nawet jak jest z nią źle. Byłem zawodnikiem, nosiłem orzełka na piersi i też zdarzały się momenty zwątpienia. Wtedy może było o tyle łatwiej, że mieliśmy więcej czasu na przygotowania, jak przed eliminacjami na mundial w 2002 roku, gdy trener Engel miał na to 9 miesięcy. Dzisiaj tego czasu nie ma.