Niemcy, limuzyna i wielki rewolwer

2008-06-07 4:00

Po raz czwarty będę miał przyjemność oglądać mecz Polaków z Niemcami, za każdym razem w innej roli. W 1974 roku jako kibic przed telewizorem pomstowałem wraz z milionami rodaków na deszcz, który przeszkodził nam odnieść historyczne zwycięstwo.

Dwa lata później, gdy na mundial w Argentynie pojechałem już jako korespondent Polskiego Radia, była doskonała okazja do rewanżu. Ten udał się jednak tylko częściowo, zremisowaliśmy 0:0, a po meczu polscy piłkarze opowiadali, że Niemcy w końcówce prosili ich: "Panowie, nie róbmy już sobie krzywdy". Mecz nie był emocjonujący, ale ja emocje przeżyłem po spotkaniu. Wraz z kolegami z telewizji śpieszyłem się do centrum prasowego, żeby nadać relację, ale złapanie taksówki było marzeniem ściętej głowy. Nagle zatrzymała się przy nas czarna limuzyna, a kierowca zaoferował pomoc. Kiedy wsiedliśmy, zapytał ,skąd jesteśmy, a gdy usłyszał słowo "Polonia", wyjął spod siedzenia... ogromny rewolwer. Ze strachu zrobiłem się fioletowo-zielony, ale okazało się, że Argentyńczyk pracował jako ochroniarz jednego z generałów i chciał się po prostu pochwalić bronią. Ostatni mecz z Niemcami to dramatyczny mecz z 2006 roku. Pamiętam, jak po porażce z Ekwadorem polscy piłkarze zastanawiali się, czy nie zamieścić w prasie ogłoszenia z przeprosinami. Kiedy zaczynał się mecz z Niemcami, zaapelowałem do nich, żeby przeprosili fanów wspaniałą grą i zaangażowaniem. Walczyli dzielnie, ale znów się nie udało. Wierzę, że teraz wreszcie się uda.

Najnowsze