Patryk Tuszyński

i

Autor: Katarzyna Plewczyńska/CYFRASPORT Patryk Tuszyński - radość po zdobytej bramce w meczu Lech Poznań - Jagiellonia Białystok

Patryk Tuszyński: Transfer do Turcji to dla mnie trampolina

2015-08-17 17:36

- Proszę spojrzeć, jakie gwiazdy tego lata trafiły do Turcji. Podolski jest w Galatasaray, Gomez w Besiktasie, a Van Persie w Fenerbahce. Transfer do Turcji ma być trampoliną do silniejszej ligi. Chcę się tu pokazać i zrobić kolejny krok - mówi napastnik Patryk Tuszyński (26 l.), którego Jagiellonia sprzedała za milion euro do Rizesporu.

"Super Express: - Kiedy pojawił się temat transferu do Turcji?

Patryk Tuszyński (26 l., napastnik Rizespor): - Już po zakończeniu ubiegłego sezonu były pierwsze zapytania ze strony tureckich klubów. Jednak powiedziałem agentowi, że w pierwszej kolejności interesują mnie oferty z zachodniej Europy. Bo taki wyjazd zawsze był moim marzeniem. Tyle że to jednak Turcy byli najbardziej zdeterminowani.

- Jak przebiegały negocjacje z Rizespor?

- Były bardzo szybkie, konkretne i sprawne. Szefowie tego klubu przyjechali do Białegostoku i porozumieli się z Jagiellonią w sprawie sumy za jaką miałbym zostać sprzedany. Już przed meczem z Niecieczą wiedziałem, że wszystko między klubami zostało ustalone. I tylko ode mnie zależało, czy chcę wyjechać do Turcji. Wcześniej byłem w tym kraju na urlopie i kilka razy na zimowych obozach.

Patryk Tuszyński zadowolony z transferu do Rizesporu

- Dlaczego przyjął pan ofertę Rizesporu?

- Była dobra dla mnie i dla klubu. W życiu trzeba kuć żelazo póki jest gorące. Uznałem, że nie ma gwarancji na to, że pojawi się tak konkretna i atrakcyjna propozycja z innej ligi. Nie było sensu czekać. W ubiegły poniedziałek poleciałem do Stambułu, gdzie przeszedłem badania, a po nich następnego dnia podpisałem trzyletni kontrakt. Choć Turcy proponowali dłuższą umowę.

- Turcy mają to do siebie, że wiele obiecują, a potem zapominają płacić. Nie ma pan obaw, że będzie musiał pan walczyć o pieniądze?

- Jestem optymistą. Konsultowałem się z bramkarzem Śląska Mariuszem Pawełkiem, który występował w Rizesporze. Jego opinia była pozytywna. Klub jest wypłacalny, dobrze zorganizowany. Już na miejscu rozmawiałem na ten temat z nowymi kolegami i również nie usłyszałem nic złego w tej kwestii.

- W ubiegłym sezonie Rizespor zajął w lidze dopiero 15. miejsce, ostatnie, które gwarantowało utrzymanie w pierwszej lidze. Co będzie w tej edycji sukcesem dla pana klubu?

- Rizespor to mały klub w porównaniu do potentantów ze Stambułu, czy nawet do Trabzonsporu. Działacze są ambitni. Chcą, aby zespół się rozwijał i coraz więcej znaczył w lidze tureckiej. Nie chcą tylko, tak jak ostatnio, bronić się przed spadkiem. Usłyszałem od nich, że w tym sezonie mamy powalczyć o górną część tabeli. Marzy im się pozycja w pierwszej dziesiątce.

- Liga turecka to dobre miejsce na promocję?

- Znakomite. Proszę spojrzeć, jakie gwiazdy tego lata trafiły do Turcji. Łukasz Podolski jest w Galatasaray, Mario Gomez w Besiktasie, a Robin Van Persie w Fenerbahce. Transfer do Turcji ma być trampoliną do silniejszej ligi. Chcę się tu pokazać i zrobić kolejny krok. Rizespor stwarza mi taką możliwość. A teraz już tylko ode mnie zależy czy to wykorzystam. Warunki są dwa: muszę regularnie grać i strzelać gole. Czytałem, że o zespole mówi się "Jastrzębie znad Morza Czarnego". Liczę, że zdołam coś dla niego upolować (śmiech).

- Z występami nie powinno być problemu. Rizespor wydał na pana transfer milion euro nie po to, aby siedział pan na ławce.

- Chcę zdobywać bramki tak jak w Polsce. Będę zadowolony jeśli osiągnę dwucyfrówkę. Trener Hikmet Karaman powiedział mi, że byłem przez nich obserwowany. Pokłada we mnie duże nadzieje. Gramy systemem 4-4-2, więc jest miejsce dla dwóch napastników, a chętnych aż czterech.

- Liga turecka wystartowała w ten weekend...

- Zaczynamy dziś od wyjazdu do Ankary, gdzie zagramy z Genclerbirligi. W drugiej kolejce przyjeżdża do nas Fenerbahce. Koledzy już żyją tym meczem, bo to dla klubu duże wydarzenie zmierzyć się z takim potentatem. Gwiazdą rywali jest Robin van Persie. Holender był moim faworytem, gdy grał w Arsenalu Londyn, któremu kibicuję. To super, że na starcie mojej tureckiej przygody będę miał okazję zmierzyć się z takim klubem i takim piłkarzem. Ale zawsze powtarzałem, że jak spadać to z wysokiego konia.

- Co sprawia panu największe problemy na początku?

- Pierwsze zajęcia po przyjeździe źle znosiłem. Brakowało mi tlenu, ale teraz mój organizm już się przyzwyczaił do nowych warunków.

- Z jakim numerem będzie pan grał w Turcji?

- Wolna była "8", więc się ucieszyłem i ją wziąłem dla siebie. Ten numer przyniósł mi szczęście w Polsce, więc nie chciałem nic zmieniać. Niech dalej będzie ze mną.

- Pana kariera w ostatnim roku nabrała przyspieszenia.

- To prawda, jest bardzo dynamiczna. Z Jagiellonią podpisywałem kontrakt na trzy lata, a odchodzę już po roku. Zaczynałem tam na lewej pomocy, ale wiosną dostałem szansę w ataku, którą wykorzystałem. Miałem wkład w historyczny sukces Jagielonii. Potem było powołanie do kadry, a teraz transfer do Turcji. Wierzę, że to nie koniec dobrych wiadomości dla mnie.

- Dostrzega pan podobieństwo trenera Hikmeta Karamana do Michała Probierza?

- Silne osobowości, szkoleniowcy z autorytetem. Wystarczy, że Karaman krzyknie i już wszyscy stoją i go słuchają. Tak, jak trenera Probierza.

- Wraz z panem do Rizesporu trafił także Gruzin Nika Dzalamidze z Jagielonii.

- Dzięki temu jest mi raźniej. On jest zadowolony z transferu, bo do domu w Gruzji ma blisko. Do granicy jest tylko 100 km. Już zapraszał mnie, abym koniecznie pojechał z nim i zobaczył miasto Batumi, które mi zachwala.

Najnowsze