– Powołanie to dla mnie kop motywacyjny – powiedział piłkarz Piasta Gliwice, który latem po półtorarocznej przerwie spowodowanej kłopotami zdrowotnymi wrócił do gry. – Twardo stąpam po ziemi. Wiem, w jakim miejscu byłem, co przeszedłem, ale też wiem, na co mnie stać. To powołanie do reprezentacji to coś pięknego, tym bardziej że za mną ciężki okres. To daje do myślenia, że praca daje efekty, nie poddałem się, wierzyłem w powrót – stwierdza Patryk Dziczek.
Wielki wyczyn Lewandowskiego. Coś takiego mają na koncie w XXI wieku tylko dwaj inni piłkarze
24-letni wychowanek Piasta trzy lata wcześniej – po wywalczeniu mistrzostwa Polski – przeszedł do włoskiego Lazio, skąd został wypożyczony do Salernitany. W lutym 2021 zasłabł w końcówce wyjazdowego meczu z Ascoli w drugiej lidze włoskiej. Stało się to bez kontaktu z rywalem. Pod koniec sierpnia podpisał ponownie kontrakt z macierzystym klubem, w którym zaczynał futbolową przygodę w wieku siedmiu lat.
W czwartek, kiedy trener Czesław Michniewicz ogłaszał szeroki skład kadry, jechał z żoną do rodziców na obiad.
– Tata się ucieszył, ale mówił, że trzeba dalej robić swoje. Zobaczymy, jak to wyjdzie. Muszę dbać o zdrowie i ciężko pracować. Byłem zaskoczony, bo wiemy, co się wydarzyło półtora roku temu. Długo nie grałem, na początku była walka o powrót na boisko, potem o miejsce w pierwszym składzie, by poczuć się pewniej. A teraz powołanie do szerokiej kadry. Serce mi mocniej zabiło, jestem dumny. Wiem, że konkurencja jest duża, będzie ciężko pojechać na mundial, ale w piłce wszystko jest możliwe – mówi Dziczek.
I zauważa: – Do ogłoszenia ostatecznej kadry zostały trzy tygodnie. Każdy musi w tym czasie dać z siebie więcej, niż 100 procent. Ja muszę dać trenerowi powód do myślenia, czy jestem faktycznie w stanie w krótkim czasie pojechać i zagrać na tak wysokim poziomie.
Przyznał, że zapewne utarł nosa ludziom, którzy nie wierzyli w jego powrót na boisko.
– Nie poddałem się, nie spuściłem głowy, wierzyłem w powrót. Chcę się rozwijać, iść do przodu. Moim marzeniem jest debiut z orzełkiem na piersi w pierwszej reprezentacji. Twardo stąpam po ziemi. Wiem, w jakim miejscu byłem, co przeszedłem, ale też wiem, na co mnie stać – podkreślił.
Dziczek wyjaśniał, że nie ma ostatecznej diagnozy tego, co mu się przytrafiło. Prawdopodobnie przeszedł zapalenie mięśnia sercowego lub wypłukanie z organizmu elektrolitów. Był wnikliwie badany w Polsce i w specjalistycznym ośrodku w Katarze.