Jednak Słowak jest przekonany, że mimo wszystko biało-czerwoni nie stracili jeszcze szans na awans do finałów MŚ 2010.
- Podniesiecie się, to pewne - mówi. - Tyle że o pierwszym miejscu powinniście już zapomnieć. Choć z drugiej strony to nasza grupa jest nieprzewidywalna. Każdy gubi w niej punkty - zaznacza Mucha, który nie obwinia polskiego bramkarza Artura Boruca za przegraną w Belfaście.
- Wszyscy wytykają mu błąd przy trzecim golu, gdy nie trafił w piłkę. A przecież podobny kiks zaliczył kiedyś Anglik Robinson. Piłka podskoczy na nierównej murawie i gotowe! Jeśli już, to winiłbym Boruca za stratę pierwszej bramki, gdy nie porozumiał się z Wawrzyniakiem.
Jeśli dziś reprezentacja Słowacji pokona na wyjeździe Czechów, będzie liderem grupy.
- Kiedyś było tak, że to Czesi zawsze byli górą - przyznaje. - Mieliśmy ich kompleks. Słowacy spali, a Czesi nam uciekali. I to nie tylko na piłkarskim polu, ale niemal w każ-dej dziedzinie życia. Tyle że ostatnio zmniejszamy ten piłkarski dystans do sąsiadów. Oni są pod wielką presją, muszą z nami wygrać, a trener Rada ma same problemy. Wygrywamy z Czechami i na naszym koncie będzie już 12 punktów. Ale z remisu też będziemy zadowoleni - podkreśla bramkarz słowackiej kadry.
Mucha uważa, że Słowacja jest już gotowa do występu na wielkiej imprezie. - Nadchodzi nasz czas - zapewnia. - Zresztą spójrzcie proszę na nazwy klubów i ligi, w których grają słowaccy piłkarze. Jesteśmy na fali, gonimy Czechów! - deklaruje Mucha.